Przepraszam za milczenie. Troszkę odpadłam od rzeczywistości...
ToTen/Mamut, czy jak go ostatnio wołam Tutuś [większość moich tymczasów przechodzi przez etap bycia Tutusiem

] ma się całkiem dobrze.
Odrobaczyliśmy - bez `cudów` - jedno małe obce, nawet jakoś nie przerażające szczególnie. Mały przestał spać na mojej szyi - i dobrze, mogę swobodniej oddychać przez sen.
Oko się ładnie wygoiło. Na pewno nie będzie wymagało usunięcia, a może nawet blizny i zrosty nie będą takie widoczne, kiedy ToTen podrośnie.
Niestety, zdjęć nie będzie - aparat wyjechał z Albertem wspinać się.
I znowu zaczęłam szukać domu dla Kudłatej... Smutno będzie się z nią rozstać, ale nie stać mnie na utrzymanie tylu kotów. A i Kudłata byłaby szczęśliwsza mając człowieka na wyłączność.
Dla Koniczynki odezwał się domek wychodzący, ale ulica jest zbyt blisko... Ona mogłaby być wychodząca bo jest nieufna do obcych, ale nie dam jej na rozjechanie.