MOnia3a-biedne maleństwo. Powtarzam sobie w takich przypadkach, że nawet jeśli nie uda się jej uratować to przynajmniej nie umrze sama gdzieś w piwnicy, że podjęliśmy próbę ratowania, że zrobiliśmy wszystko co się dało. Bardzo smutno to zabrzmiało ale wiem, że różnie bywa z takimi maleństwami. Co nie zmienia faktu, że trzymam kciuki, żeby wszystko było dobrze.
Wiem, że umowa w takich przypadkach jest niezbędna. Mam ją, ale jak już znajdziemy jakąś dobrą chatkę dla małej to wtedy ustalimy czy to ta sama umowa:) A ja oczywiście będę miała za zadanie przekonać potencjalny domek, że to nic strasznego.
Szałwia No właśnie mi tez forum wczoraj znikało.
Napisałam Ci pw
Wczoraj tezJuż napisalam długiego posta i nie miałam jak wysłać. Ale wysylam niniejszym.
Przedwczorajszy dzień co najmniej kilkakrotnie przyprawił mnie o palpitacje serca.
Rano zadzwonił brat-wszystkie 4 maluchy dostały biegunki Dwa wymiotowały.
Przed oczami przesunęły mi się wszystkie wątki o panleukopenii
Na szczęście maluchy śmigają, jedzą, bawią się. Skonsultowałam z wetem-można poczekać i przywieźć po południu - uff, bo nie miałam jak wyrwać sie z pracy...
Potem zadzwonił, że oko pingwinki nie wygląda dobrze-prawdopodobnie będzie zamglone.Chyba za długo było zamknięte
Potem stwierdziłam ,że nie będę odbierać od niego telefonów
Pojechałam do nich od razu po pracy. Ania brata przedstawiała obraz nędzy i rozpaczy. W pokoju-pobojowisko. Zapach pominę. Wyobraźcie sobie 1 osobę, która przez całą noc musi obsłużyć 4 drące sie i kupkające i piekielnie ruchliwe diabełki.
Mieliśmy zawieźć kotę na sterylizację ale - nie śmiejcie się-to miało byc trzecie podejście. Już wychodziliśmy kiedy zadzwonili z lecznicy,że przeciągnęła się operacja poprzedniej psiny i czy dałoby sie w poniedziałek. Cóż czynić-kota się nie zmartwiła

Czwarte podejście w poniedziałek. Jeśli nie wyjdzie to po prostu założymy jej pas cnoty
Zapakowaliśmy zamiast niej 2 maluchy-szaraka i pingwina. Dwa razy zawracaliśmy, bo trzeba było czyścić transporter i koty

Dostałam tez w nagrode całą reklamówę kocich pieluch do prania
W lecznicy pan doktor obadał brzusie (które taktownie sie nie skupkały mu na ręce), zmierzył temp i powiedział, że to od żarcia. Że małe brzuszki powinny jeszcze jeść mamę i sa bardzo wrażliwe. Dostały syropek.
Po wykluczeniu chorób zakaźnych stwierdziłam, że Ania nie przeżyje następnej nocy w takim składzie.
Domki szaraka i pingwina czekały, więc od razu je odwieźliśmy ( z dużą dawką syropku "na wynos"
Domek szaraka-jest tam mała dziewczynka (ok 10-11lat) -trochę sie obawiam, że mama chciała bardziej tego malucha dla niej niż wogóle chciała kota. I że jak udrapie albo nasyczy to będzie problem. I mama jakas taka niezdecydowana. ALe czekali na tego kicia ponad tydzień. I może z czasem przekonają się, że kot w domu to nie tylko obowiązki ale też radość.
W każdym razie uprzedzilam, że jakby się mieli rozmyślić to dla dobra kota - w ciągu miesiąca - wtedy jeszcze można byłoby w miarę łatwo znaleźć dom. Traktuję to narazie jako dom tymczasowy, więc nie uwzględnię w spisach na 1 stronie.
Dom pingwina-prości ludzie,ale widać,że lubią zwierzęta. Zresztą tu nie bardzo można było wybrzydzać-oko pinginki prawdopodobnie będzie mleczne. Przywitała nas ogromna sunia-taki wilczur. Nie zeżarła kici,choć byłaby na jedno kłapnięcie paszczą.
To był fajny kontrast-mikrokotek i taki wielki pies. Ale pani dzwoniła wieczorem,że kić już ze dwa razy zdzielił psiunię po nosie, więc wiadomo, kto będzie rządził
