No właśnie te małe burasiątka wydawały mi się jakieś bardziej kudłate ale to byłoby super. Chyba jednak pani K. miała rację, że kicia niesie jakieś długowłose geny. Mówiła mi, że jak przygarniała malusieńka Olę to kitka była prawie normalna a potem obrosła długim futrem. Byłoby cudownie, bo po kotki były kolejki domków. Powiem szczerze, że sama bym takiego chciała bo mi się instynkt macierzyński odezwał na widok tych okruszków. No wredna jestem normalnie. Nie dość, że już mam rudego amanta to jeszcze chce długowłose

. Żartowałam, ale powiedzcie szczerze ile z Was by nie przygarnęło takiego do domu co? Są po prostu cudne.
A teraz relacja z mojej łazienki. Byłam z Burą na kontroli. Ten "dziki "kot dał się wymacać i zaglądać do paszczy. Wszystko OK. Wetka mówiła, że blizna byłaby jeszcze mniejsza ale te 4 w brzuchu to były wielkie smoki a nie kotki i musiała ciąć więcej (jak dla mnie to ranka i tak jest malutka). Przez długi pobyt w poczekalni głaskałam Burą a Bura miziała się do mnie i mruczała cichutko. Dzisiaj rano zastałam w łazience małą demolkę (małą bo większość rzeczy pochowałam). Bura się totalnie nudzi. Jak wchodzę to miauczy, piszczy i sama nie wie co zrobić. Trochę mało je mokrego ale włożyłam jej chrupki i chyba nimi się napycha (raz widziałam). Zabijcie mnie, ale sama zadzwoniłam do K. Zupełnie brak mi konsekwencji

. W sumie to dobrze wyszło. Pani nawet próbowała się tłumaczyć choć nic złego jej nie mówiłam i chyba czuje sie winna, że to tak się w czasie rozwlekło. Powiedziała mi, że "ona to taka stara baba" i to dlatego tak jej nie wychodzi. Była bardzo szczęśliwa.
I teraz najważniejsze, bo pewien plan nam się wczoraj wyklarował.
Według wetki Bura na 100% dostanie mleka jak tylko będzie miał kto ssać. Myślimy o tym aby przenieść na nią obowiązki macierzyńskie, bo jest chętna do współpracy z człowiekiem. Maluchy już raz przyjęła. Myślimy o tym aby podstawić jej jednego i dokarmiać go do chwili rozpoczęcia laktacji. Potem stopniowo odbierać maluchy BSE (wściekła krowa jak nic) i dać jej coś na zatrzymanie laktacji. BSE jest strasznie zestresowana i perspektywa trzymania jej w domu do odchowania maluchów jest przerażająca. Ona nie chce jeść i jak tak będzie to mleko też straci. Do tego trzeba się przyglądnąć jej kulawej łapie. Im szybciej ją wypuścimy tym lepiej dla niej. Bura ma szanse na całkowite oswojenie i myślę, że mogłaby się zająć kluskami. Przestałaby się nudzić. Widziałam jaka była szczęśliwa jak przyjęła maluchy (a ja wredna jej je zabrałam), więc pewnie nie byłoby problemu aby to zrobiła po raz drugi. Co o tym myślicie? Ja się przespałam z takim planem i myślę, że może się udać.