bebzol pisze:Warto byłoby upubliczniać gdzieś te zdjęcia, rozsyłać znajomym, których mamy porozrzucanych po różnych miastach. Ja na pewno to zrobię

Pozdrawiam i mam nadzieję, że kitek się znajdzie!
Zdjęcia były rozsyłane wszędzie, schronisko również pomogło. Porozwieszałam standardowo ogłoszenia na przystankach. Dodatkowo miałam kontakt z karmicielką z okolicy.
mamaGiny pisze:ja juz gdzies tego kota widziałam, on ma taką charakterystyczną plamkę
może już na FB coś było?
również tu było

W każdym razie po blisko 3 tygodniach nieobecności Psotnik się znalazł

zadzwoniła Pani, ze od 3 dni w ich okolicach kręci się identyczny kot i jak go złapią to zadzwonią do mnie. Tak też się stało i kocurek znalazł się ok. 3 km od miejsca naszego mieszkania. My nigdy się w te okolice nie zapuszczaliśmy aby go szukać. Do głowy nam nie przyszło, aby tak daleko nawoływać.
Co prawda Pani karmicielka mówiła, że kocury niekastrowane mogły go gdzieś dalej przepędzić i on nie wie jak wrócić do domu. Co jest bardzo prawdopodobne zważywszy na tę sytuację.
Jeśli zaginął Wam kot lub koty, to uruchamiajcie wszystko Wasze kontakty, internet to potężne medium, ale nie rezygnujcie z tradycyjnych ogłoszeń, z telefonów do osób które mogą coś wiedzieć. Dobre są ogłoszenia blisko szkół. Dzieci są wrażliwe na krzywdę zwierząt. Dziękuję tym, które do mnie dzwoniły widząc podobnego kotka. Teraz Psotnika też znalazł chłopiec, ok. 12-letni i dawał mu jeść jak przychodził w te okolice.
Psotnik jak zaginął, to ważył 5,2 kg, a teraz - 4 kg. Wykąpany został, bo cały śmierdział (miał biegunkę jeszcze w samochodzie), odrobaczony. Za dwa dni go odpchlimy. Dostał normalne jedzenie i mam nadzieję, że brzuszek powróci do równowagi szybko i będziemy mogli znów karmić powoli barfem.
A teraz coś o jego zaginięciu...
Przez długi czas mieszkaliśmy sami z dwoma kotami (Psotnik jest kastrowany a kotka sterylizowana), koty są niewychodzące. Mamy siatki w oknach aby nic się nie stało. Ale wprowadziła się nam współlokatorka, która wypuszcza Psotnika (choć tłumaczone ma aby go nie wypuszczać). Jedna nieprzychylna osoba może tyle zdziałać...
Na szczęście będziemy mieszkać tu jeszcze 1,5 miesiąca i wyprowadzamy się na swoje, gdzie koty będą bezpieczne. Do tego czasu mam nadzieję, że nic się nie stanie.