Zupełnie zaniedbałam własny wątek, a przecież cały czas coś się dzieje. koty zmieniają się (fizycznie i psychicznie, bo niestety - są to nadal te same koty, bo nic się nie wyadoptowało

). Krótko napiszę o każdym:
Władek - niedowładek - niesprawność łapki minęła zupełnie, niestety, nadal "gubi" kupki, przesadziłam go z klatki do łazienki, może będzie miał więcej ruchu i lepiej się będzie rehabilitował. Dostał teraz serię Nivalinu, już mi się wydawalo, że jest lepiej, ale zauważyłam, że Władek chyba... zapomniał, do czego służy kuweta

W łazience znajduję kupkowe kiełbaski starannie zakopane w jeden czy drugi koci ręcznik. Sioo jest nadal do kuwety, a qoopal - gdzie popadnie. Martwię sie.
Niunia - zaczęła się gryźć ze wszystkimi kotkami i w końcu musiałam ją zamknąć w mniejszym pokoju. Tam Niunia nawet zaczęła podchodzić do głaskania, ale tylko w jednym miejscu - na oparciu foteli - mam prawo ją głaskać. Kiedy leży w innych miejscach, wali łapą przy próbie dotknięcia. Poza tym chętnie się bawi - sama, myszką i ze mną - piórkami na patyku. Nie wiem, czy kiedykolwiek oswoi się na tyle, żebym mogła jej szukać domu...
Zuzia - wyraźnie odetchnęła po odizolowaniu Niuni, ale widzę, że ona jednak niezbyt dobrze znosi kocie towarzystwo, potrafi się zdenerwować, gdy któryś kot chce ją dla zabawy zaczepić, albo po prostu przechodzi obok niej. Za to w stosunku do człowieka Zuzia bardzo się otworzyła. Zaczęła nawet spać ze mną w nocy (w nogach łózka). Czasami przychodzi, uklada się na mnie i każe miziać. Słodka jest, nadal drapie drapak, nie niszczy mebli, ładnie kuwetkuje, ma przemiłą w dotyku, półdługą sierść. I Zuzia jest kotem "ekologicznym", lubi naturę, chętnie przebywa na balkonie, a w przedpokoju wybiera sobie do spania miejsce, w którym oderwała się płytka PCV i zostały "gołe" drewniane deski...
Zuzia lubiłaby się pobawić, ale nie ma okazji, bo jak zaczynam zabawę, natychmiast dopada Mrusia i anektuje zabawkę dla siebie. A Zuzia się wycofuje.
Zuzia przyzwyczaiła się do mnie, ale przy tej ilości kotów nie czuje się szczęśliwa, powinna znaleźć swój własny dom, szuka domu z najwyżej jednym kotem, albo samodzielnego i koniecznie SPOKOJNEGO. Najlepiej 1, dwie osoby, raczej nie duża rodzina i na pewno nie - pies.
Mrusia - nadal jest największym miziakiem i przylepą (też czasem ze mną śpi), koto-psem, który łazi za mną wszędzie i przybiega na wołanie. Na pewno mogłaby byc w domu z innym kotem, poza tym wspaniale opiekuje się kociakami (teraz trochę matkuje Władkowi), za to boi się panicznie psa. Jest radosna, ciekawska, milutka i nadal włazi pod nogi... Bardzo się do mnie przywiązała i najchętniej zostawiłabym ją sobie na zawsze, ale MUSZĘ szukać jej domku, bo przecież może nie uda się wyadoptować Niuni, nie wiadomo, co z Władkiem... a ja
nie mogę mieć więcej niż 3 koty, przy czym ten trzeci powinien być tymczasowy. Przekonałam się o tym ostatnio, kiedy się strasznie strułam, głowy nie mogłam podnieśc znad poduszki, a musiałam obrobić moją szóstkę kotów, dodatkowo - kotkę(kociaka), którą miałam parę dni "na przetrzymanie" i oczywiście, moje koty piwniczno - przydomowe... Myslałam, że nie dam rady, ale musiałam, bo akurat nikt ze znajomych nie mógł mi pomóc. Dlatego nie mogę powiększać stada o koty "adopcyjne" i nie mogę zatrzymać Mrusi na stałe, choć serce boli...
Moje rezydentki - Pusia i Sabcia - tez się zmieniają ale o tym już innym razem
