Maleńka księżniczka, którą trzeba nosić na rękach - tak koteczkę określił wczoraj mój TŻ. I są to słowa, która pasują do niej idealnie.
Ta maleńka kruszynka trafiła do nas wczoraj na jakiś czas, szukamy jej domku, choć bardzo byśmy chcieli sami jej stworzyć. Szukamy jej domku najlepszego pod słońcem, dlatego też z bólem serca nie będziemy to my, nie dopóki mieszka z nami ktoś trzeci...
Ale nie chcę tu smęcić, bo koteczka jest kulką radości i w takim tonie trzeba o niej pisać. Właśnie śpi, wtulona w naszą kołdrę, z łebkiem opartym o łapeczki. Stoczyła wielki bój z kolorową myszką, z groźnymi nogami TŻeta, które wystawały spod kołdry i z nitką, która dynda przy zasłonce
Kotka jest niezwykle kontaktowa, chodzi za nami krok w krok, a jak kładzie się spać, to tylko tam, gdzie ktoś siedzi (a już najlepiej na rękach albo innych częściach ciała

) Jest niesamowicie grzeczna, nie marudzi przy jedzeniu, z apetytem wsuwa suchego Royala i Animondę. Jest kuwetkowa i bardzo czyściutka.
To maleństwo mieści się w moich dwóch dłoniach, cały czas mruczy jakby chciała powiedzieć jak bardzo jej dobrze, jaka szczęśliwa się czuje mając przy sobie człowieka...
W trakcie zabaw jest rozkoszna, delikatna i czarująca. Każdy kto ją widział, rozpływa się nad jej urodą i pięknymi oczkami. Bo to taka mała księżniczka, o którą trzeba dbać jak o skarb i nosić na rękach.
