Jak ją wpuściłyśmy do wolierki, to długo nie chciała wejść do dzieci do transportera (transporter bardzo duży, stare marchioro trójka). Siedziała na półeczce i warczała. Wymyśliłam, żeby przesadzić maluszki do pudła, to może łatwiej się przekona. Jak wkładałam pudło z dziećmi, to kota zwiała na garaż. Był mały sajgon, żeby ją przekonać do powrotu do wolierki, ale się w końcu udało. Siedzi w pudełku i karmi.
Jest pomysł, żeby zabrać do weta tylko te dwa chore, a jednego jej zostawić. Najwyżej pojedzie się na dwie raty.
No i boję się o te wirusy i kokcydia w domu. Garaż odkażony, ale i tak mam stresa.
