Relacja z dzialki: ogrom sniegu, nie wjechalysmy autkiem w nasza alejke bo tam tylkokocie ślady były, zero możliwości jazdy. Stojąc najpierw się zaczęła akcja że zmiana spodni i butów. Naprawdę akrobacje co niemiara. Potem w rękawiczkach nakładanie ciepłego surowego mieska. Przez długi czas nie było żadnego kota. Potem wyszła zza foliaka Lodzią, potem się pojawił mu mojej radości Tadzio. Łodzią faktycznie ma wylysiake łapki i brzuszek, ona i Tadzio wyraźnie schudła, dobrze ze był zapas tluszczyku. Długo nie było Kosiniaka. Już zdążyłam nałożyć mięso czarnym i Nosce, przywitać się z Pipi jak dopiero się objawił na stryszku. Z trudem zszedł po drabinie, nie wiedzieć czemu schodził bokiem. Generalnie starszaki, mieszkające u nas były głodne, A dochodzące Noska i Plamka zjadły mało, Pipi wiecej. Dużo suchej karmy zamarzło w podajniku i nie wysypalo się . Dlatego dzisiaj po prostu zostawialysmy w miskach. Plus jedna micha na stryszek,i dwie pod folią gdzie jest budka styropianowa. I jak się już zabieralysmy za część trzecia akcji, czyli włączenie w altance lampy, nagle że stryszku wysunął się ogromny łeb Bengala . Musiał twardo spać.
Ok 18-19 pojedziemy po lampę i prosto do Warszawy