To chyba w ogóle jakieś dziwne dni są.
Noce też. W okolicach 4 nad ranem obudziło mnie dziwne wycie, jęki i zawodzenie. Z sercem w gardle i duszą na ramieniu zerwałam się półprzytomna na równe nogi. Cisza... Ale po chwili - znowu. I nagle, z tupotem równym stadu słoni przebiegł z bojowym okrzykiem ON. Czyli mój własny, domowy słoń - Mbati. Oczywiście `bojowy okrzyk` to był tylko w jego mniemaniu, bo to właśnie były te makabryczne dźwięki, które mnie obudziły.
Uchachany jak kociaczek, z ogonem zadartym pionowo w górę, z tłuszczykiem brzusznym przewalającym się uroczo z prawa na lewo i tymi kompletnie nieadekwatnymi do swojej wielkości cieniutkimi jękami - wyglądał tak rozczulająco, że usiadłam na podłodze, co by go trochę pomiętolić. Kiedy się kładłam ponownie, Mbati z wdziękiem i stosownym dźwiękiem, rozkosznie truchtał sobie nadal wskakując co i rusz po krześle na parapet, by potem z gracją i delikatnością stosowną dla słonia zaskoczyć na te cholerne panele - wcale nie po cichutku. Sąsiedzi znowu chyba wezwą stosowne służby, tym razem celem wlepienia mi mandatu za zakłócanie ciszy nocnej.
Teraz oczywiście, rozrywkowy nocny kotek - śpi.
PumaIM pisze:Zgubiłaś głowę

Zgubić to bym nawet chciała. Albo zamienić na chwilę na jakąś inną.
W którejś części
Czarnoksiężnika z Oz była księżniczka, czy czarownica, która miała szafę pełną `głów zastępczych` - mogła sobie je wymieniać w zależności od chęci. Razem z głową zmieniał jej się nastrój i ... zdolności intelektualne.

Uroczo...