
W altance kociaki sporo głodne. Pod moja nieobecnosć kotek z Tozowskiej budki wprowadził sie do altanki. No i dobrze. Będzie miał cieplej. Tym razem niespodzianek nie było za to kuwetka zagospodarowana jak trzeba. W srodku czysto.


Wrócilam zmęczona kilka minut temu. Ide zjeśc i posprzatac i sie kłade.
Mam prawdziwy dramat na Tęczy.


Pisałam Wam dwa dni temu o Lisiczce co ma norkę w ziemi pod fundamentem altanki. Nawet Wam zrobilam zdjęcia jak to wygląda, ale nie zdążyłam jeszcze umieścić.Więc w piatek Lisiczka po karmieniu tam weszła. Bardzo szybko wślizgneła sie w szczelinę. W sobote jak przyszłam karmić i doszłam do tego miejsca to mnie szlag trafił. Pracownicy narzucili tam całą sterte desek. To wszystko przykrył śnieg i nigdzie nie widać wejscia do norki. Wszystko jest tak nawalone, zmrozone sniegiem, cieżkie ze normalnie chce sie ryczec. Co gorsze istnieje obawa ze moze byc tam uwięzionych nawet kilka kotów. Nie ma od dwoch dni Frani. Nie ma Martina. Lisiczki i biało szarej kici. Dziś dzwoniłam do karmicielki. Nie widziała tych kotów od dwoch dni. Czyli tak jak ja.Jestem załamana. W sobote kleczałam na tych deskach, wolałam i nasłuchiwałam czy dochodzi coś spod desek. To jest juz w tej chwili praktycznie pod ziemia. To budynek zarządu. Miał wysoki drewniany fundament. Jestem pewna ze one sobie wykopały ten tunel właśnie pod fundament. Teraz wszystko jest przywalone dechami z drugiej altanki, cieżkie, zmrozone udeptanym przez Pracowników sniegiem. Gdyby robili to maszynowo to ziemia by dudniła i moze koty by uciekły?Niewiem. Ale robili to ręcznie i koty mogły pozostać w kryjówce na swoim miejscu a potem było juz za pożno zeby wyjsć. Jeśli maja tam choć trochę tlenu to powinny przezyć. jeśli maja....Ale trzeba je odkopać jak najszybciej. Trzeba zwalić wszystkie deski, dach na deskach, i grzebać w śniegu aby dojść do tego gdzie zaczyna i konczy sie fundament. Moga sie nie odzywać, są dzikie, moga byc wystraszone, ranne, bez sił. Wszystko moze byc. Ale nie przychodza do jedzenia a z reguły były. Dzis powinny sie pokazać bo Pracownicy nie robili na Tęczy. Zaden sie nie pokazał. Jeśli sie dokopiemy w końcu co nie jest sprawa prosta i one tam beda martwe to......Niestety w ten sposób zagrozone jest zycie jeszcze innych kotów. Te koty chowaja sie w podobny sposób. Jesli maszyna wjedzie na fundament zeby podnieść drzewo to wszystko w srodku runie, wejście zostanie zasypane a koty zmiazdzone. Ja nawet pisać o tym nie chce .Tak czy inaczej jutro ide odkopywać fundament. Jeśli nie sprawde, to one zginą. Nie wiem czy damy rade. To starsi ludzie. Przepytam Pracownikow którzy tam roblili w sobote. Moze coś widzieli. Moze widzieli uciekajace stamtad koty. Jeśli nie trzeba ryć.Tak czy inaczej kotów nie ma. Nie znam wszystkich kryjówek. Wiedziałam o trzech. W tej chwili wszystkie rozwalone. Czy tam pozostały? Czy uciekly? Niewiem. Bardzo bardzo sie tym martwie.


