takiego maila dostałam od Marcina który adoptował Jopka.
Cóż, Jopek wprowadził sie na dobre, zaczął dzielić ze mną łóżko

A raczej ja z nim, bo jak sie chłopak załaduje pod kołdrę i rozmruczy, to pazurki idą w ruch, co jak sie Pani domyśla nie zawsze trafia w dobre miejsce

Sztuką jest tak kota skonfigurować, żeby mruczał plecami do mnie i pazurował niewinną kołdrę, a nie mnie

Generalnie sprawa wygląda tak - wracam z pracy, siadam przed szafą i wołam kota - kot wypełza cały rozmiauczany z tęsknoty, no a ja mam minimum godzinę z głowy, gdzie tam obiad, czy sprzątanie - nie ma mowy, kot sie stęsknił i koniec, trzeba głaskać, drapać i tulić

Jak się kładę spać, to mówię Jopek idziemy spać i Jopek biegnie za mną do łóżka i miauczy, ja się kładę, a on siada na środku sypialni i miałczy, więc trzeba go zaprosić, wtedy łaskawie wskakuje na łóżko i znów mam 2 opcje - albo się do mnie przytuli brzuszkiem albo grzbietem i jak grzbietem to ok, a jak brzuszkiem, to trzeba uważać

Potem przychodzi parę razy w nocy, budzi mnie, włazi pod kołdre i generalnie daje o sobie znać, a w końcu zasypia na kołdrze w nogach łóżka. No i chyba o to chodziło w mieszkaniu z kotem
Naturalnie Jopiszon jest dalej boidupek i jak się szybciej porusze, albo zrobię coś nieoczekiwanego, to sie ewakuuje, ale wtedy go wyzywam od głupich głupoli i wraca i mruczy

reaguje zawsze na moj głos - to go bardzo uspokaja.
Aha i mamy osiągnięcie, był u mnie kolega i Jopek podszedł do niego i dał się pogłaskać

nareszcie, bo tak, to mi nikt nie wierzył ze znajomych, że mam kota, bo kot był niewidzialny - ale jak widać powoli się cywilizuje.