Dzis byłam u naszych dziewczyn, wyglądają dobrze, czują się świetnie i szybko dochodzą do siebie.
Burasia już hasa po wsi i nikt do niej nie będzie miał pretensji za posikiwanie po kątach.
W piątek przychodzi pani oglądać Ogonka, któremu szykuje się niezły apartament z ogrodem i koteczkami w sąsiedztwie
Rudiś jakby coraz bardziej oswojony. Codziennie ktoś dzwoni o niego pytać, ale jak słyszy, że kotek nie jest przylepny, to rezygnują.
Z historii naszych uliczników, których ostatnio jest więcej niż schroniskowców:
Śliczny czarny kocurek przyniesiony przez panią do uśpienia z powodu jej przeprowadzki, podbił właśnie inne babskie serduszko i pojedzie do Częstochowy.
Pysio na razie udaje rezydenta, ale gdyby znalazł sie ktoś, kto go przygarnie, to go oddamy. Pysio jest kotkiem działkowym, którego ktoś bardzo kiedyś skrzywdził. Nie ma oczka i miał drutowaną szczękę. Po tym wypadku wybrał życie kota domowego i jest największym pieszczochem.
Beatka znaleziona z kk pod krzaczkiem szuka domku bez firanek, na których z lubością się wiesza. To największy przytulak jakiego znam, po prostu opędzić się od niej nie można. Uwielbia ludzi, tych malutkich też.
Dziś przywitała mnie nowa piękność, czarna z białym żabotem i skarpetkami, śliczna i milutka. Znaleziona na ulicy troszkę utykająca, ale okazało się, że to stary uraz.
Kicia postrzelona śrutem już je i bawi się, więc powinno być już dobrze.
Wczoraj byłam też w odwiedzinach u maleństwa z kk z ulicy, które znalazło dom dzięki ogłoszeniu Rudisia. Już jest prawie zdrowe, zagryza wszystkie myszki, które spotka na drodze, a ma ich całą masę (chyba wykupili wszystkie w najbliższym zoologicznym). Trafiła do bardzo dobrych i odpowiedzialnych ludzi. Oby więcej takich domków nas odwiedzało!