Nela - prześlij mi jakieś zdjęcia małej, to zrobię ogłoszenia.
1969ak - niestety. Odszedł w kilka dni temu jako jeden z pierwszych. Pani nawet nie zdążyła zareagować. Rano był osowiały, o 10 wymiotował o 13 już nie żył... Strasznie mi przykro z jego powodu. Bo czarnulków też oczywiście szkoda, ale on był taki kochany, taki ufny
Niestety ta choroba to nie tylko nasz problem.
Dziś dzwoniłam do pani Basi, która kiedyś znalazła wielkokota. W tamtym tyg ktoś jej podrzucił maleństwo-prosiła wtedy, żeby zrobić mu fotki. Po wizycie w lecznicy zadzwoniła, że fotki będą o ile kotek przeżyje (już po moim powrocie) Niestety nie przeżył...Ale objawy te same - gwałtowna osowiałość, wymioty. Kilka godzin i nie ma.
Dokładnie tak samo w tym tygodniu zginęło gniazdo 5 kociaków na końcu Nowego miasta. Pani w tamtym tygodniu miała 5 kotków do oddania w piwnicy. We wt zachorował pierwszy, do środy odeszły wszystkie
Dziwne to bardzo, bo tu nie było absolutnie żadnego kontaktu (poza telefonicznym

)
"
Tak więc jeśli ktoś ma nieszczepione koty to szczepcie szybciutko.
Zawiozłam dziś klatkę do Grabówki (były stamtąd kociaki na 2lub 3 mruczeniu)potem 1 kotka u brata. Na ost mruczeniu pod koniec przyjechały 3 śliczne tygryski. No i dziś miała się łapać mama. Mama była na tyle taktowna że dała się złapać w ciągu 1 minuty.
Potem byłam na sesji foto u Szałwii. No cukiereczki po prostu.
A potem negocjowałam z terrorystką. Tj byłam w syfie.
Bosz... Koszmar. Takie wysypisko śmieci, tylko ostro zaniedbane. I w tym wszystkim 10 kociaków i 6 kocic. Na 23 m2

I tak powinnam optymistycznie zauważyć, że jest dużo lepiej. Kiedy spotkałam panią na Mruczeniu było 6 kocic i 23 kociaki

:strach:
Spędziłam tam z 45 minut - bo miałam zrobić zdjęcia kociakom, jakby był ktoś chętny. Mój miły fotograf zajął się głównie uwiecznieniem robactwa i "martwej natury". A ja próbowałam panią namówić żeby zanieść na sterylizację jakąś kocicę. Już 2 miałam w transporterach (jedna półdzika)
gdy pani mi zaczęła je z rąk wyrywać i krzyczeć, że "ja je na pewno wysterylizuję"

Jedna wypuściła.
Udało się zanieść jedną i najbiedniejsze maleństwo. Pani doktor stanęła na wysokości zadania. Powiedziała że nie odda malucha bo musi zostać w szpitalu. A pani tłumaczyła z pół godziny jak dobrze jest wysterylizować kotkę. Najciekawsze, że ona od 3 tyg obiecuje, że te kocice wysterylizuje. A jak dziś jej posłuchałam to jestem pewna, że taka myśl jej w głowie nie postała. Jej argumenty "przyniosę ale później" "jak się namyślę" "bo ona będzie nieszczęśliwa", "bo ona tak na mnie patrzy" "bo ona nie będzie mogła uprawiać seksu"
Myślałam że trzaśnie drzwiami. A ja trzasnę ją...
Ale kota cudem została. Mąż został,żeby naświetlić sytuację. Ja poszłam z nią,żeby mi opisała poszczególne kociaki. wybrałam jeszcze jednego biedaka i razem z tym z lecznicy pojechał na chwilę do Szałwii - do "nowego domu". Zostało 8. W lepszym stanie (tak na oko) Jutro wybiera się tam pani Bożenka od ogłoszeń, która gwałtownie zapałała chęcią "przygarnięcia" 1-2 rudasków
W związku z tym pytanie -
kto nie był na Mruczeniu 06.07 i może poświęcić 10-15 min do końca tygodnia? Szczegóły na pw
Oto foto:

;

;

;
I na pocieszenie maleństwa Szałwii -
z pewnością uratowała im życie:

;

;

;

;

;

;
I maluńki ET - oczko coraz piękniejsze. I może domek na horyzoncie???

;
