


Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
izaA pisze:Sama byłam u kresu wytrzymałości psychicznej, krople sprawiły, że już nikt nie mówi, że jestem nienormalna chcąc na siłę pogodzić ze sobą dwa koty...powiem więcej...odpowiadając na pytania i wątpliwości Kropki75, od czasów, kiedy wyleczono moje koty, kurację przeszło mnóstwo osób z grona moich znajomych, także mój TŻ i mój synek...Jeden argument w tym przypadku nie działa - kotom nie można wmówić, że to działa...i tak jak ludzie wmawiają sobie, że coś im pomaga lub nie, tak koty sobie nie wmawiają, bo one świadomości leczenia po prostu nie mająI jeszcze a propos cytatów ze stronki...podkreślam - aj sioę w to nie wczytywałam, moze mój błąd
Znalazłam w necie dobre opinie o pani Wandzie jako terapeucie, napisałam do niej z moim problemem, otrzymałam ciepłą i fachową pomoc, pani Wanda byłą pierwszą i jedyną - na tym etapie znajomości moich kotów - osobą, która powiedziała, że będzie dobrze...
izaA pisze:Mam za sobą bardzo trudne dokocenie. We wrześniu do płochliwej i niepewnej siebie niebieskiej Soni (niewiele ponad rok, kastratka) dołączył syjamopodobny Otis zdjęty z drzewa - ok. 3-letni wnętrak, teraz po operacji. Otis od razu poczuł się jak u siebie, a Sonia od razu zaczęła się go bać - syki, fukanie, łapska. Po kilku dniach Otis przejął władzę i sprowadził Sonię do...górnych szafek w kuchni. Schodziła tylko do miseczki, on był wtedy zamykany w innym pomieszczeniu. Potem azylem były 4 krzesła przy stole w kuchni i życie mojej Soni polegało na wpartywaniu się w jeden punkt. Nosiłam ją do kuwety, bo ze strachu potrafiła cały dzień nie ruszyć się z miejsca. Podczas rekonwalescencji po operacji Otisa Sonia zaczęła się odważać na opuszczenie azylu, ale Otis szybko wracał do formy i znów gonitwy kończyły się spuchniętym ogonkiem, ranami, kłakami na podłodze i siooo na meblach ze strachu. Sytuacja wydawała się być beznadziejna. Ktoś polecił mi, żebym dla Otisa kupiła krople Bacha na uspokojenie. Przeszukałam net, znalazłam Panią Wandę. Ona jedna wierzyła, że wszystko się uda i będę znów miała swoją Sonię. Dobrała esencje oddzielnie dla Soni - na odwagę (tak w skrócie) i dla Otisa (na utemperowanie agresji). Pierwsze efekty widziałam u Soni już po kilku dawkach. Teraz minęło 1,5 miesiąca kuracji, koty żyją ze sobą w zgodzie, gonitwy to już sport a nie agresja, stukają się noskami i potrafią zasnąć w bliskiej odległości. Jeszcze nie ma wylizywania uszu i wspólnego legowiska, ale MAM ZNÓW SWOJĄ SONIĘ, ona przestała się bać, chodzi tam gdzie chce i bawi się ulubioną piłeczką pod nosem Otisa, a on? - nic - patrzy się tylko!
Założyłam ten wątek, żeby wpisywali się w nim ludzie, którzy, podobnie jak ja pomogli swoim pupilom w ten sposób oraz Ci, którzy mają problemy z kocią psychiką. Więcej informacji o esencjach można znaleźć na stronie www.natura-medica.pl
kropka75 pisze:Pani Wanda napisała mi, że moja kotka broni się przed podawaniem leków (np, antybiotyku w tej chwili), bo podświadomie/instynktownie (czy jak tam jeszcze) czuje, że są dla niej złe i ją zatruwają.![]()
I w tym momencie podjęłam decyzję.Ale Wam życzę sukcesów.
Ale kotka ma miejsce, gdzie podajesz jej jedzenie i wodę? Jeśli tak, to znaczy, że możemy dotrzeć do niej z lekarstwem - na przykład podanym na chrupkach lub w wodzie - jeśli ma oddzielną miseczkę...Dałaś jej miesiąc czasu i wcale nie jest lepiej, nie ma znaczenia ile ma lat, ona po prostu nie chce zaakceptować faktu obecności innych kotów, ale uwierz mi, jej też jest z tym źle, tak jak źle było Soni z jej depresją...mail do pani Wandy nic nie kosztujeLostris pisze:w takim razie może powiesz mi jak mam sobie poradzić z moja 4-letnią kotką , która wogóle nie chce zaakceptować innych kotów, Chowa się pod wannę (zabudowana), pod łóżko nie wszędzie jestem w stanie do niej dotrzeć, martwi mnie to ogromnie bo sytuacja trwa miesiąc
izaA pisze:W ten sposób rozumując koty chcą się leczyć Bachem, skoro moje wybierały miseczki tylko ze swoimi esencjami - miały różne mieszanki, albo fakt, że Sonia chciała się leczyć i mogłam jej wkraplać do pysia, a Otis się cały czas bronił, bo jak to określiłyśmy z panią Wandą - drugi raz tracił męskość - musiał się poddać, a tego nie chciał...
Kropko, oczywiście nie będę Cię na siłę namawiać, każdy może sobie w życiu znaleźć mnóstwo argumentów i za i przeciw...ten wątek jest świadectwem działania i leczenie rzeczy, których leczenia nikt się nie chciał podjąć, albo jedyną radą było czekanie...widocznie z Kropką nie jest jeszcze tak źle, żebyś musiała się uciekać do "takich" sposobów leczenia, z czego oczywiscie należy się tylko cieszyć
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 122 gości