Babunia była z nami 5 i pół roku po tym jak uratowaliśmy ją wysoko w ciąży bardzo wychudzoną i wycieńczoną
potem rak ucha i tak została z nami pod naszą opieką do końca swoich dni
Była szczęśliwa to wiem i tak kochała i była kochana
Nie umiem przeżyć żałoby jak trzeba bo choroba mi nie pozwala i ciągle jestem w biegu,a może też odsuwam tą tragedię od siebie?
jutro znowu bieg do weta z Filipkiem,chlamydie zaszalały niestety,dzisiaj Filusia boli staw w łapce
moje plany na odpoczynek biorą w łeb,ale zdrowie Kociaków jest dla mnie najważniejsze
zresztą na piątek mamy wyjazd na sterylkę wiejskiej Koteczki a to też priorytet jest
jeszcze trzymam się w pionie chociaż mi ciężko bardzo
terminy ważnych badań mocno odległe ,ale muszę czekać ,chory ma czas i cóż zrobić taka służba zdrowia wszędzie kolejki
a potem te głupie pytania gdzie pani/pan tak długo byli i się nie badali no teraz to już choroba bardzo zaawansowana
no tak to jest niestety
Dzisiaj nad ranem przeszliśmy paskudną burzę gradową ,Koty się bały bo grad walił po szybach i blaszanym daszku
błyskawice ,wiatr tak silny że aż gałęzie łamało.
Ściskam Was mocno i serdecznie pozdrawiam
Iwa góraleczka