A w ogóle to u nas ostatnio się strasznie dużo dzieje.
Przeprowadziliśmy się do Świebodzina, od pooniedziałku zaczynam tu pracę, chłopaki nowe mieszkanie zaakceptowali, mają już swoje ulubione miejsca, i kochają siedzieć w otwartym oknie (zabezpieczonym jeszcze przed naszym przyjazdem ;D ), chociaż dla Cypka skończyło się to troszkę nieprzyjemnie - wczoraj zauważyłam, ze lata co parę minut do kuwety i pomimo znacznych wysiłków nie może się odsiusiać, potem, na moich oczach, w brodziku prysznicowym wycisnął z siebie parę kropelek i ku mojemu przerażeniu były one RÓŻOWE...
Kot pod pachę, szukamy weta w obcym w zasadzie mieście... wet znaleziony, kot dostał antybiota w karczycho (niezbyt delikatnie, wet miał problemy z przebiciem się przez skórę) i na szczęście jest lepiej (siura okej i z odpowiednią częstotliwością). Co nie znaczy, że nie zbadam mu siuśków jak się tylko da najszybciej - tylko znajdę innego weta, który będzie miał odpowiedni sprzęt, bo mam wrażenie że tu z tym krucho....

- bo do tego na pewno nie wrócę, zdzierca jeden. A może ja jestem rozpuszczona po Wrocławiu, gdzie Cypkowy fanklub liczył mi tylko kasę za leki....?
No i oczywiście najważniejsza rzecz - mamy od niedzieli akwarium - 240l, i po pierwsze jest to super miejsce do podgrzewania kocich pup, a po drugie takie sztuki jak robi Cypek w celu 'upolowania' rybek to tylko pokazują w cyrku. Zdjęć niestety nie wkleję bo na razie korzystam z nieswojego komputera - ale widok Cypka zwisającego 'na komandosa' z pokrywy akwarium jest wart pokazania
