» Nie maja 15, 2011 9:54
Re: Łódź 812+176 - tniemy. małe i duże, złamałam się :(
Kolejne maleństwo...
Sobota.
Pamiętny Światowid, skąd prawie mnie przegoniono "dzięki" pewnej karmicielce, i skąd wcześniej udało mi się zabrać Fantoma - czarny koci szkielecik, którego nie udało się uratować, wykastrowałam tam jeszcze jednego. I nie złapałam czarnej kotki ze zmiażdżoną łapką, bo mi nie pozwolono.
Znów alarm - są kociaki, maleńkie. Tam straszna bieda, oprócz owej karmicielki nikt nie karmi, głodne koty można brać rękami. Wszystkimi siłami bronę się - przed sobą - by w to nie wchodzić, dosyć już miałam niszczącego psychicznie kontaktu z jedyna w Łodzi, może nawet w Europie panią, która cokolwiek robi dla kotów i znikąd nie ma żadnej pomocy. A ja - zdaniem tej pani - tylko łapy kotom potrafię odcinać.
Proszę o bliższe informacje, ile kotów, w jakim wieku kociaki, kto i kiedy karmi.
Więc kotów dorosłych 4-5, kociaki maleńkie, wielkości 10cm, max.6-7 tygodni, nie karmi nikt, ręką się je zlapie, bo wychodzą do jedzenia
W nocy dręczą mnie koszmarki, wbrew sobie jadę tam o 4tej, i tak spać nie mogę. Dwa koty siedzą na drzewie, wykastrowany czarny i krówek, buro-biały jednooczek wpatruje się w nie zafascynowany, kolejny krówek obserwuje całość, Stawiam dwie klatki w odległość 2m od drzewa i jednooczka, i tak sobie stoją do 7.30 - koty w ogóle nie są zainteresowane. Jedna klatka - przy okienku piwnicznym, z parapetu sprzątam dwie miski z suchym. Między klatkami kuśtyka czarna, zainteresowana, ale nie aż tak, by skutecznie wejść.
Przed ósmą przychodzi karmicielka, za chwilę kolejna - obie karmią regularnie, dzięki nim udaje się złapać dwa pingwiny i dwa małe.
Kolejne podejście, już z karmicielkami o północy - bezskuteczne, na Piotrkowskiej impreza, koty nie pokazują się.
Kolejne - dziś świtem, przeszkodziły stada gołębi.
Próbujemy o północy.
Oprócz nich jeszcze trzy koty - cmentarny, podblokowy i podkamieniczny, napisze o tym pewnie jeszcze dziś.
I jeszcze w piątek wieczorem - ciężarna z Franciszkańskiej, niełapalna - miałam (albo ona miał) wielkie szczęście. O tym też później.