
Tula u mnie od niedzieli. Morfologia w porządku, nawet żadnego stanu zapalnego nie ma. FIV i FelV ujemne, co chyba zdziwiło pana weterynarza. O pięciu kilo z przyjęcia mozemy zapomnieć, bo teraz to kotka waży 3 (po 500ml kropłowki...).
Jest wychudzona, świerzb w uszach (zapuszczamy orimedryl), bierzemy antybiotyk, scanomune, trilac. Przez strzykawkę niestety, bo jak do jedzonka (jest megawybredna!! Pół godziny modlenia się nad miską i ledwo co skubnie...) się dorzuci lek, to nie zjada nic.
Dużo pije. Siusia w transporter lub po kątach. Woli w transporter, najlepiej tuż przed wizytą u weta.
Spokojna na rączkach, tuli się, mruczy, śpiewa. Przychodzi i żąda jeszcze. Czesaniem jest zachwycona, to dobrze, bo póki co przez jodynę i siuśki na sobie wygląda na tri

Gryzie przy zapuszczaniu kropli.
Mamy podejrzenie FIPa (albuminy do globulin 4,48), w czwartek usg u Marcińskiego.
Troszku kichamy, ale to nie to, co Biały Pan Kot.
Od niedzieli jest on już oficjalnie Gamoniem. Udało nam się wytłumaczyć pracownikom schroniska (czyli kolejno panom w biurze adopcji, pani weterynarz i kierownictwu), ze przywożenie kota tylko po to, by go przepisac na innych ludzi to głupota. Ma już oficjalnie nowe imię, adres i nowych Państwa.
Chociaz w sumie rozumiem, że nie mają po prostu jeszcze procedur dla tymczasujących. Ale warto byłoby to zmienić, dobrze, że tym razem się udało, ważne, zeby mieć wszystkie dokumenty (ja miałam cały wypis leczenia kota, wpisy, poświadczenia...).
A co do kociego kataru - nie ma się co stresować. Byle dawać leki i dużo miłości... Można przemycać odpornościowe w wodzie (witamina C dziecięca wkroplona do środka, niemal nie zmienia smaku), polewać suche tranem lub syropem z betaglukenem. Leki dawać strzykawką ostatecznie.