Kot Który Ma Pecha. Czyli kilka słów wyjaśnienia.
Toriną była z początku zainteresowana forumowiczka szukająca kota do adopcji. Sama wysłałam jej PW z zapytaniem czy może nie zechciałaby adoptować mojej Torinki. Dziewczyna się zgodziła, więc z PW przeszłyśmy na gg, w której dokładnie opisałam całe zachowanie Toriny, jak i jej pozostałe "wady" - czyli alergię i kuwetę. Dom był niezakocony, wychodzący w spokojnej okolicy, oddalonej od drogi szybkiego ruchu, więc wiedziałam że Torina trafi do raju. Wstępnie umówiłyśmy się na dzisiaj - wszystko było już prawie gotowe, "wyprawka", papierki, pieniądze na bilety, etc, etc, w tym celu wziełam nawet wolne z pracy. Po powrocie do domu włączyłam gg, a to co przeczytałam zwaliło mnie z nóg.
"Witam, sprawa wyglada nastepujaco, myslalam cala noc i dalej bylam nastawiona na te sprawe, ale dzis rano weszlam na forum gdzie dalam ogloszenie o adopcji kotkow w Tarnowie i okazalo sie, ze TOZ tarnowski ma duzo kociakow biednych z roznych sytuacji i po prostu nie wiem czy to ma sens wiezienie kota az ze slaska jezeli tutaj w okolicy tez sa biedne i potrzebujace... do tej pory nie wiedzialam, ze taka strona TOZu istnieje tutaj, wiec na razie sie wstrzymam... przepraszam"
Odpisałam że tak się nie robi, czyli nie gra się na cudzych uczuciach. Wiem że jest dużo potrzebujących kotów, ale Torina też do nich należała, a jak się obiecuje to się słowa dotrzymuje. Niestety, nie dostałam od niej odp... może to i lepiej? to widocznie nie był TEN domek, nie dla mojego słoneczka. Nagle przypomniała mi się historia z Jaskółkiem od kasiakom - tutaj domek też był zdecydowany, nawet po wizycie przed-adopcyjnej. Pamiętam szczęście Kasi, bo Jaskółek też nie jest łatwym kotem. Pamiętam też jej reakcję, kiedy dowiedziała się że domek znalazł innego kota - w schronisku. Jak tak można? wiem, że schroniskowe biedy potrzebują domów, nawet bardziej niż te tymczasowe futrzaki. Ale mimo najszczerszych chęci, nie jesteśmy w stanie pomóc wszystkim kotom! a temu z DT też możemy pomóc, nawet bardziej, bo po oddaniu kota w dobre ręce, DT przygarnie kolejną biedę w potrzebie.
Nawet gdyby dziewczyna się rozmyśliła i znowu chciała Torinę, to nie dałabym jej już żadnego kota - jaką mam gwarancję, że jadąc pociągiem w tę pogodę, nie dostałabym od niej telefonu z rezygnacją z jakiegoś bzdurnego powodu? nie chciałabym narażać żadnego ze swoich kotów na taki stres!
Drugi domek, z Radlina - zainteresowany Felą. Kiedy dowiedziałam się o odmowie, od razu zasugerowałam Torinę. Również wychodzący, dobry, odpowiedzialny - marzący o kocie. Był tylko jeden warunek - psy musiały zaakceptować kota, i kot psy. Torina zdała "test", pies niestety nie... celowo piszę pies - bo drugi nie wykazywał agresji. Domek będzie oczywiście próbował (doradziłam tresera) - ale nie dam im żadnego kota, nie dlatego że są nieodpowiedzialni, tylko dlatego że tak jak pisze pisiokot, przy psach nie można ryzykować.
Do powiększenia - fotki/portetowe Feli.

