Dokładnie tak było u mnie.
Już od dawna myśleliśmy z mężem o wzięciu kota, bo oboje mamy słabość do tych zwierzaków, ale zawsze były jakieś "ale", przy których dyskusja utykała w miejscu (a to alergia męża - kiedyś po pogłaskaniu kota kolegi wyszła mu na dłoni pokrzywka, a wogóle zawsze na koty kichał, a to "może po urlopie, bo kto się kotem zajmie w urlop", a to "jeden kotek czy dwa kotki - oto jest pytanie", teściowa mówiła: "poniszczą wam meble!" itp. itd.)
A tu co? A tu woda przyniosła nam dwa futrzaki. Kiedy Tygrys przyszedł pierwszy raz się połasić, to od razu wiedzieliśmy, że nie będziemy mieli sumienia go tak po prostu oddać.
I wszystko się układa. Meble stoją na swoim miejscu. Już mamy 3 ochotników do odwiedzania kotków pod naszą nieobecność w domu. Jest dla nas oczywiste, że muszą być 2 kotki, żeby im było raźniej. Teściowa siedzi cicho
Tak jak z nieplanowaną ciążą

najpierw UPS!, a potem nagle wszystko jest piękne