justyna j-k pisze:Dziś w południe mieliśmy telefon - samotny czarny, wychudzony kot wędruje w stronę Wrocławia wzdłuż drogi między Węgrowem i Łoziną (nasza trasa przed wypadkiem, ok. 15 km od miejsca katastrofy).
Dwuosobowa (ja z Justyną) brygada "szybkiego reagowania" była gotowa po 2 godzinach - pożyczone małe auto kolegi (akurat był uziemniony w pracy do 16.30) bez przeglądu technicznego, którym jakoś dotelepaliśmy się we wskazany rejon obserwacji. Dwie godziny jeżdżenia, nawoływania, dwa razy wykopywaliśmy łopatą samochód z drobnych zasp. Niestety bez rezultatu. Żadnego kota, tym bardziej czarnego na białym śniegu.
Pewna osoba podsunęła nam pomysł ogłoszeń w placówkach Poczty Polskiej - w poniedziałek będziemy mieć zgodę dyrekcji na zawieszenie ich wewnątrz urzędów.
Od wtorku/środy wreszcie (dopiero) będziemy mieli niezależny transport. Może nam się uda wywabić nasze kiciusie.
Raz jeszcze dzięki za wsparcie!
![]()
![]()
J&M
Daleko to było od wioski?
może doszedł?