hanelka pisze:Bodzio uwierzył już wreszcie, że prowadzi normalne, kocie życie.
Do niedawna dotknięcie jego łapeczki kończyło się ciężką histerią, dusznościami, paniką i obrażeniami (moimi).
Teraz nie dość, że mogę ich spokojnie dotykać, że bawimy się w "łapki-łapki", łaskotki i głaskanie, to jeszcze od jakiegoś czasu obcinamy pazurki. Spokojnie, na luzie, prowadząc niedbałą pogawędkę. Trzymam łapkę Bodzia i obcinam pazurki, mówiąc cały czas do niego: "a teraz Bodzinku ciachniemy pazurek, dobrze? I jeszcze jeden..."
A Bodzio leży sobie na boczku przytulony główką do mojego policzka i zrzędzi sobie cichutko: "Pazurek? Jeszcze jeden? Ile ty mi tam tych pazurków obetniesz, co? Dużo jeszcze zostało? Znowu obcięłaś? Skończysz już? Dasz mi buzi? W czółko."
Nie boi się też już głaskania po brzuszku.
Niedawno głaskałam go po łepetynce, kiedy siedział na szafce w kuchni, a potem Kastorka, który siedział obok.
Bodzinek wyciągniętą główką szukał mojej ręki. Wyglądało to tak, jakby próbował ją namacać w powietrzu. Ścisnęło mnie za gardło... Mój Bodzinek...
Jako jedyny z moich chłopaków nie wykazuje agresji wobec Duszka. Czasem drzemią obok siebie

A teraz odrobinę sielanki w ulubionej kociej budce. Bodzio z Kastorem

W tle księżniczka Kocida - mój mały, brzydki kotek. Tak do niej mówię, kiedy się przytulamy. Bardzo to lubi. To znaczy i przytulanie, i jak mówię
