Pożar w korabiewickiej kociarni - ROZPACZLIWY APEL O DT !!!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon paź 29, 2007 23:10

Delfin, chyba masz zadatki na detektywa. Dedukujesz bezbłędnie...

andorka pisze:Bajka ja mogę koty ogłaszać w necie, tylko potrzebuję komplety: Zdjęcie, jakikolwiek opis (w treści maila lub Wordzie)+ kontakt do kogo się zwracać w sprawie konkretnego kota,
Pozdrawiam Anka

Wielkie dzięki. Już piszę PW.
.
.

Obrazek
_________________

Koty w potrzebie proszą o pomoc
Zobacz, pokochaj, adoptuj: realnie albo wirtualnie
www.koty.sos.pl

BAJKA-BB

 
Posty: 2913
Od: Pt gru 02, 2005 23:40
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon paź 29, 2007 23:13

Wiem!

Ale ucieszyłabym się też, gdybyś wspomniała, że mam zadatki na pisarkę. To moje marzenie na stare lata, teraz zbieram materiały. :wink:

A teraz spadam, bo dostałam od graszki instrukcje, jak zrobić podpis i umieszczać banerki. Kiedyś wreszcie trzeba spróbować.

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Pon paź 29, 2007 23:43 koty

Dellfin dzięki za cieple słową i rzeczową wypowiedz na temat Korabiewic.Ja sobie odpuszcze komentowanie postów Truskawy lub Kuby
Dziwi mnie jedno,jak można wypowiadać się i osądzać ludzi,nawet nie znająć tematu.
Ja naprawde nie oczekuje podziękowań i medalu.
Kiedy pierwszy raz ujrzałam na własne oczy sytuacje kotów tam , postanowiłam mimo wszystko walczyć.Sprawe baraku lub nowej kociarni wymysliłam jeszcze przed pożarem.Po rozmowie z Bajką staneło na baraku,ponieważ nie miałby kto pilnować budowy.
Sama czasem nie wierze,że udało się wyciągnąć tyle kotów,wprawie dla wszystkich z nich znaleźć dom.Ale tylko ja wiem i Bajka ile to mnie kosztowało,nie chodzi o kase.W lecznicy to chyma trzeba było mi zamieszkać lub wynająć blisko mieszkanie,bo spędzałam tam cale dni

Dziś przywiozłam kolejne koty

Tolek (Bananek) w środe ma pojechać do nowego domu,już na niego bardzo czekają.Jest przerażony,ale jestem dobrej myśli , że jemu się uda

Marzanka.Piękna bura kicia.Jeszcze na samym początku chciałam ją adoptować,ale w tym momencie znalazłam dwa koty.Chce dla niej znaleźć dobry dom.Pojechała na DT do mamy Poddasza

Chaberka.Mlodziutka kicia,która przez koci katar straciła oczko. Też będziemy szukać domku,pojechała na DT do mamy Poddasza

Cyklopka.Biało-bura kicia,matka tej małej Ninji,która już dawno ma swój dom .Cyklopka też nie ma oczka i też przez kk.Ma teraz nawroty kk.Została w lecznicy.Po wyleczeniu trafi do mnie na DT, a potem poszukamy dla niej domku

Jest jeszcze parę kotów do zabrania ale nie wiem czy uda się wyciągnąć.
Wszystko się okaże się za dwa tygodnie,kiedy pojedziemy skończyć remont baraku.Planujemy pojechać większą ekipą.Chętnych do pomocy proszę zgłaszać się na PW do mnie

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Wto paź 30, 2007 0:00

Świetne wiadomości :lol:

Aż czwórka następnych szczęściarzy. BrawoOla!

Spróbuję kogoś skaptować do tej roboty. A może jeszcze jakieś materiały są potrzebne. Wprawdzie Be kupiła mnóstwo rzeczy, ale w końcu też można coś znaleźć, i materiały i narzędzia.
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Wto paź 30, 2007 1:34

Spotkał mnie zaszczyt zamieszczenia zdjęć z akcji BARAK.
Olga ma jakieś problemy techniczne, przesłała mi te zdjęcia - ciekawe, czym zasłużyłam na to wyróżnienie :lol: (to pewnie obiecane duże piwo) :ryk:

Na pierwszym - stary barak idzie w odstawkę
Na kolejnych - nowy koci dom

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Obrazek Obrazek

:201461 :cat3: . . . . . NASZ KOCI BLOX http://kocidomtymczasowy.blox.pl/html

:catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk: :catmilk:

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Wto paź 30, 2007 1:40

No to się spóźniłam... Dostałam zdjęcia baraku 12 razy, a Olga cały czas dostawała zwrotki :roll: No cóż technika :lol:
.
.

Obrazek
_________________

Koty w potrzebie proszą o pomoc
Zobacz, pokochaj, adoptuj: realnie albo wirtualnie
www.koty.sos.pl

BAJKA-BB

 
Posty: 2913
Od: Pt gru 02, 2005 23:40
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto paź 30, 2007 9:17

Olgo,nie bardzo rozumiem skąd niechęć do mnie,nawet przez chwile nikogo nie skrytykowałem.Próbuje to jakoś ogarnąć w swojej głowie,zadałem pare pytań(bez odpowiedzi) aby mieć szerszy pogląd,napisałem jak ja to widze,choć błędnie mnie zrozumiano,bo nie chodzi mi o zamknięcie sch.w Korabiewicach a o wywarcie presji na p.Magdzie i p.Basi(kwestia adopcji),więc zamiast pisać,że nie będziesz komentowała moich postów(dlaczego,zero krytyki z mojej strony)napisz coś co mi rozjaśni sytuacje.Ja również jestem w gronie ludzi którzy podziwiają Twoją pracę,ale tak jak napisała Sanna,obawiam sie że bez Ciebie te koty nie mają szans,stąd mój udział w tej dyskusji i próba znalezienia jakiegoś wyjścia.
Powtarzam jeszcze raz,nie ma i nie było z mojej strony krytycznej oceny Twojej osoby,pracy i decyzji podjętej.
Obrazek

kubagie

 
Posty: 62
Od: Nie paź 07, 2007 19:17

Post » Wto paź 30, 2007 9:33 koty

Kuba,ja nie mam niechęci do Ciebie.Tylko wspominanie TOZu , presji na pracownikach schroniska ,działa na mnie jak czerwona plachta na byka
Ja już nie mam sily tłumaczyć ,że przez różne organizacje nie da się nic zalatwić.Musimy żyć w zgodzie z p.Magda i uszanować jej niektóre decyzje,nawet jeżeli wydają się nam absurdalne.Jedyny sposób,w który możemy pomagać, to wyrywać po pare zwierząt, leczyć , szukać domów.
To jest jedyna metoda.Ja już to wszystko przechodziłam, chwilę zalamania i chęć krzyczania na caly świat o sytuacji w Korabiewicach.Ale tym nic nie uzyskasz.Lepiej calą energie wykorzystać na zbiorki wsród znajomych potrzebnych rzeczy, na oglaszanie zwierząt do adopcji

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

Post » Wto paź 30, 2007 11:23

Przeczytałam wypowiedzi Delfin612 na temat truskawy i zrobilo mi się strasznie przykro. :( Nie każdy aż tak dobrze nie zna sytuację w schronisku ani sytuację Olgi, tym bardziej, że dopiero teraz tak otwarcie się o niej mówi - to nie jest powód, żeby od razu odsądzać kogoś od czci i wiary i obrzucać inwektywami - truskawa miała przecież tyle dobrej woli, chciała pomóc, zaangażowała się, zebrała i zawiozła dary. Na jej miejscu poczułabym się głupio. Teraz to aż strach napisać, zaproponować cokolwiek, żeby nie zostać nazwaną "durną dziewuchą" :roll: .
I bardzo łatwo w ten sposób skutecznie zniechęcić ludzi do pomocy.

Lotta

 
Posty: 461
Od: Śro sie 10, 2005 16:31
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto paź 30, 2007 11:42

Z pomoca zawsze beda zwiazane radosci i problemy. Wszedzie! Nie tylko przy ratowaniu zwierzakow ...
Sama zawsze chetnie rzucalam dobre rady, jak gdzie pomoc i krytykowalam nieefektywna pomoc jaka inni udzielali. Do czasu - az sama tego sprobowalam.
Poczatek pomocy innym to fala wdziecznosci ... ktora z czasem przeradza sie w fale roszczen, klod pod nogi, krytyki etc. Pomoc z wolontariatu staje sie Twoim obowiazkiem. Wokolo masz tylko krytyke i rady sprowadzajace sie do tego, ze to co robisz jest zle. Woluntariusz staje sie meczennikiem - sumienie nie pozwala mu sie wycofac, ale energia i radosc z dzialania znika bezpowrotnie.
Rezultat jest taki, ze do pomocy nadal jestem chetna, ale rozsadek kaze mi ja ograniczac do "darow" zamiast angazowania siebie samej.
I jesli mam jakas rade dla pomagajacych krazaca po glowie, staram sie albo zalozyc swoj udzial w realizacji, albo nie odzywac sie.

Dziewczyny - robicie fantastyczna robote i obyscie mialy z tego sporo radosci!
[*]BlankaObrazek, [*]Znajdek/Merlin,
[*]OsiołekObrazek, [*]StasiuObrazek, [*]CocoObrazek

Gocha17_

 
Posty: 1085
Od: Czw sie 09, 2007 14:53
Lokalizacja: W-wa Sadyba / Piaseczno

Post » Wto paź 30, 2007 12:10

Przepraszam że z innej beczki...

u mojej mamy w kocim pokoju mruczenia tylko słychać.

Chciałam wszystkim zainteresowanym donieść, że Marzanka to wspaniały kot. Rozmruczany, wytęskniony za człowiekiem, spokojny, łagodny, przyjazny w stosunku do innych kotek w tym tymczasowym babińcu u mojej mamy 8) Po przybyciu do DT dała się wygłaskać, wytulić. Już w kontenerku na korzuszku ugniatała ciasteczka.

Chaberka bardzo przeżyła tą całą zmianę. Nie wiem jaka była w schronisku. Mogę tylko powiedzieć jak jest teraz. Kicia jest przerażona. Kiciulka schowała się pod kocyk jak tylko dotarłyśmy z kotami do domu. Daje się brać na ręce, ale jest bardzo wylękniona. Nie wie, czego się spodziewać. Ale będzie dobrze. Ma w kocim pokoju same przyjazne kotki. Pomogą maleńkiej dojść do siebie.

Na razie Chaberki nie ogłaszamy do adopcji. Kicia musi dojść do siebie. Trudno w takim stanie pisać coś o niej wiarygodnego poza tym, że jest bardzo wystraszona i że się chowa przed światem. Za jakiś tydzień/dwa pójdziemy z kicią na pierwszą kontrolę do wetka (z MArzanką też). Wtedy założymy im książeczki zdrowia i zaczniemy planować szczepienia, co by nowy domek wiedział, czy trzeba w najbliższym czasie wybierać się do wetka czy nie i na co uważać.

Póki co cała mamina gromada dostaje w jedzeniu scanomune, żeby (w wypadku Wisienki) wspomóc leczenie kociego kataru i wzmocnić odporność niezaszczepionej Chaberki (która najpewniej też ma kk) i Marzanki.

A Mimi nabiera ciałka :D Wciąż czuć wszystki kości pod palcami, ale brzuszek jest chociaż pełny. Wisienka wybrała sobie legowisko w kocim domku tuż przy kaloryferze. Nie wygląda już tak tęsknie przez okno. Wygrzewa się, odsypia i uspakaja. Za tydzień/dwa będzie jechać do naszego wetkowego speca od kociego kataru. W cieple na razie musi dojść do sił, bo dość długo ziębła i przez to kk ciągle się panoszył. Teraz będzie tylko lepiej.

A Marusia wczoraj przeprowadziła się do mnie i stał się z łobuza strasznie przymilny kiciuś. Bardzo potrzebuje domu bez innych zwierząt. Leczenie oczu trwa. Później przepuklinka będzie operowana i na koniec szczepienie. Wciąż apeluję o pomoc w znalezieniu dobrego domku dla tej kociej jedynaczki. Podobno ma dwa lata, ale w porównaniu do mojej kotki (która cały czas siedzi przy drzwiach i podgląda koleżankę małą szparką pod drzwiami) może mieć mniej. Obstawiam 1,5 roku. Jest ślicznym maluchem. I już jest spokojniejsza 8) no i się nie popisuje podczas zapuszczania kropel, że tak strasznie cierpi :wink: przez to jej miauczenie podczas zapuszczania kropel Wisienka wyglądała jakby uznała niezbicie, że to: primo "dom wariatów", a drugie primo "że tu się koty morduje" ;) A teraz, nie mając publiki Marusia cichutka, grzeczna, i tuż po zapuszczeniu kropel zaczyna się bawić i pomrukuje sobie z zadowolenia, że przysmaczki dostaje 8)

niech moc będzie z Wami 8)

a za dwa tygodnie melduję się do pomocy przy baraku - Olga planuje odrobaczanie tych kotów, które na razie są w schronie. Przyda się pomoc 8)
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Zapraszam na bazarek Kotów i Spółki :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=144346

Poddasze

 
Posty: 5773
Od: Śro sty 18, 2006 19:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto paź 30, 2007 12:38

"Rezultat jest taki, ze do pomocy nadal jestem chetna, ale rozsadek kaze mi ja ograniczac do "darow" zamiast angazowania siebie samej."

Gocha - taka pomoc w postaci darów i wsparcia finansowego jest niezbędna. Z resztą wszyscy wiemy. Truskawa też odwaliła kawał wspaniałej roboty jadąc do schroniska z całym autem wypełnionym darami. To że nikt oficjalnie nie podziękował, może wynika z tego, że nikt nikomu nie dziękuje, nie ma na to sił, czasu, energii... za każdą taką dobrą wiadomością jak wyprawa Truskawy stoi cała masa kiepskich wieści (o pogarszaniu się zdrowia niektórych kotów, o tym, że jest jakiś problem z kontaktem ze schronem, że na coś wciąz brakuje czasu, że czegoś się nie dało rady załatwić). Dla każdego, kto się przyłącza podziękowaniem może być przede wszystkim myśl, że dzięki temu jakiś chory zwierzak będzie spał na kocu zamiast na ziemi. Że może dzięki podusi pod pyszczkiem da radę wytrzymać jeszcze jeden dzień dłużej a to da Oldze czas na uratowanie go. Tu jest cała masa drobnych spraw, za które nikt chyba nie jest w stanie podziękować. Ale każdy może być świadomy, że masa kotów ma teraz zapewniony lepszy los. Szkoda że nie mogę Wam tego wszystkiego przekazać osobiście, że nie mogę Wam podać w objęcia Mimi, Wisienki czy Marzanki. Zrozumielibyście jak ważna jest pomoc na przekór wszystkiemu.

Finansowa pomoc ratuje tym kotom życie, gdy waży się kwestia, czy stać nas na zoperowanie kolejnego kota, czy damy radę zakupić lepszy lek. To daje Oldze na pewno też jakiś komfort psychiczny, chociaż znając Olgę, to prędzej zacznie szydełkować i sprzedawać to co zrobi nawet do Afryki, żeby nie oszczędzać na niezbędnych zabiegach 8)

Ja dzięki Waszej pomocy (osób, które wspierają to wszystko finansowo), zamiast dwóch kotów w DT u mamy, mogłam zmieścić jeszcze dwa u niej i jednego u siebie. Jasne że wszyscy robimy to charytatywnie, jednak nie zawsze stać każdego z nas na zakup jakiegoś droższego leku w większej ilości. Mnie było stać na finansowe wspieranie dwóch kotów w Korabiewicach wirtualnie. Zamiast tego wspieram je u mamy. Ale na więcej nie było szans.

A dzięki temu, że Viva ma nad tym wszystkim pieczę - mogę odpowiedzialnie zajmować się z mamą tą gromadką i nie myśleć, że któremuś zabraknie jakiegoś leku. A niestety żaden kot ze schroniska nie jest w dobrym stanie zdrowia.

no... to już na serio kończę z tym wątkiem 8)
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Zapraszam na bazarek Kotów i Spółki :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=144346

Poddasze

 
Posty: 5773
Od: Śro sty 18, 2006 19:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto paź 30, 2007 14:08

poddasze, jak dobrze człowiekowi robi sie na sercu czytając dobre nowiny; nie ma co sie dziwić,że Chaberka jest przerażona, tyle sie zdarzyło w ciągu ostatnich dwóch miesiecy, a koty maja przeciez taka wrażliwa psychikę- jeden szybciej sie adoptuje do nowych warunków, inny pzrezywa wstrząs zanim powoli ochłonie- przy przeprowadzce moj jeden kotek( z czterech) przez trzy dni nie wychodził spod kołdry ze strachu, choc pzreciez domowy, wypieszczony i nie powinien miec powodów do obaw, zmieniło sie tylko mieszkanie, ja zostałam i kumple obok, a jednak strach go niemalże sparaliżował, a co dopiero taka wrażliwa koteczka ze schroniska, która niedawno pzrezyła pożar, teraz zmianę otoczenia, które znala i towarzyszy niedoli;
mam nadzieję,że za parę dni powolutku nabierze zaufania i zacznie rozglądac ciekawie i przyzwyczajac do nowego , choc tymczasowego, domku; może trochę poczekac z ta wizyta u weta, aby nie pogłębiac stresu? no nie wiem, tak tylko myslę :oops:

alessandra

Avatar użytkownika
 
Posty: 26879
Od: Pon maja 07, 2007 13:04
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Wto paź 30, 2007 14:50

dobrze główkujesz alessandro :D
spokojnie poczekamy z wetkiem. na razie odporność wzmacniamy scanomune i to powinno wystarczyć na pierwszy etap. Ciepełko domowe i przyjazna atmosfera zdziałają cuda :wink: mówię Wam 8) Ponieważ wetek już ją wstępnie oglądał, zanim odebrałam kotkę od Olgi ja też mogę spać spokojnie i w związku z nią i z pozostałymi dziewczynami.

teraz nic tylko babski wieczór w kocim pokoju trzeba będzie zrobić 8)

będzie dobrze 8)

na razie w najgorszym stanie jest u nas Wisienka. Ale u niej też czas jest potrzebny. Leków dostała już bardzo dużo. Teraz organizm przez chwilę musi sam spróbować powalczyć. A jak tylko zobaczymy, że kotka tez się uspokoiła to przejedziemy się do najlepszego wetka jakiego znalazłam w wawie dla swoich prywatnych futrzaków jak mi na koci katar zaczeły chorować. Tam mają bardzo sympatycznych i ludzkich lekarzy. Im nie są obojętne schroniskowe koty.
ObrazekObrazek
ObrazekObrazek
Zapraszam na bazarek Kotów i Spółki :) http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=20&t=144346

Poddasze

 
Posty: 5773
Od: Śro sty 18, 2006 19:07
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro paź 31, 2007 7:51 Miki

W poniedziałek pojechał do nowego domu kruszynek Miki.Strasznie go pokochałam :1luvu: i było cieżko rozstać się. Wielkości myszki,barzo slodki i uroczy,ożywił mój dom.Zaprzyjaznił się z moimi kotami,podbił serce mojego TŻ.Nawet już była wzmianka od niego,żeby go zostawić.Ale ukazały się ogłoszenia i telefony urywały się.Zamieszkał u młodej dziewczyny i jej narzeczonego na Tarchominie.Dowiadywałam się jak poszło w nowym domu.Miki czuje się w nowym domu wspaniałe,nawet nie plakał w pierwsza noc,tylko spał slodko w łózku z Państwem,Całe dni spędza na zabawie i psotach.
Bądź szcześliwy w nowym domku,Miki :kitty:

olga nik

 
Posty: 1132
Od: Czw wrz 06, 2007 22:27
Lokalizacja: warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 62 gości