Miodek ofiara ludzkiej, cudu nie dla nas [']

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw cze 15, 2006 9:08

Profesorze :crying: :crying: :crying:
Obrazek
Naszym kotom się przelewa - darowiznę na konto!
Fundacja Kocia Dolina Lukas Bank SA /O. Toruń
47 1940 1076 3018 9272 0000 0000

Igulec

 
Posty: 4284
Od: Wto mar 28, 2006 21:15
Lokalizacja: Kocia Dolina Filia Inowrocław

Post » Czw cze 15, 2006 9:13

Moge tylko powtorzyc to co juz napisano - Dziewczyny, nie obwiniajcie sie, jestescie Aniolami ktore niosly Miodziowi ( a wczesniej wielu innym kociastym) ratunek, milosc... Dalyscie mu WSZYSTKO, wiecej juz nie mozna..
nie moge zatrzymac lez.. ale juz nie placze za Miodkiem - Koteczek jest Tam szczesliwy, moze bawi sie z moja Dzampeczka .. placze ze wzruszenia , bo sa jeszcze na tym cholernym swiecie tacy ludzie jak Wy..
Dżampa..Marusia..Domino..Domisia..Dziecko..Scarlet.. .. wszystkie za Tęczowym Mostem :(

Sanna

 
Posty: 713
Od: Nie kwi 24, 2005 19:53
Lokalizacja: Gdynia / Irlandia

Post » Czw cze 15, 2006 11:12

Wszystko co wiem od lekarza postaram się tutaj opisać- jakie są stopnie uszkodzenia i co robić. Ale w przyszłym tygodniu.
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw cze 15, 2006 11:30

Będę wdzięczna.
Lecząc Bambosza ze specjalistą z prawdziwego zdarzenia rozmawiałam tylko telefonicznie, kilka minut. Ocenił po obejrzeniu zdjęcia i rozmowie o postępach w czuciu, że operacja nie jest niezbędna i zatwierdził jako dobre leczenie tutaj ordynowane. Poza tym trochę czytałam, ale to co innego niż rozmowa ze specjalistą.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw cze 15, 2006 13:27

strasznie pusto się zrobiło w Łodzi bez Miodzia :crying:
jakby wszystkie koty nagle odeszły
jest tak smutno
smutno i źle :crying:

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw cze 15, 2006 13:31

:placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz: :placz:
Obrazek

ewapod

Avatar użytkownika
 
Posty: 173
Od: Nie maja 28, 2006 4:56
Lokalizacja: Nowy Jork

Post » Czw cze 15, 2006 14:26

Slonko_Łódź pisze:Wszystko co wiem od lekarza postaram się tutaj opisać- jakie są stopnie uszkodzenia i co robić. Ale w przyszłym tygodniu.

A może za jakiś czas, jak emocje troche opadną, warto by pojśc do tej wetki z rengenem, opinia weta z Warszawy i informacją, że nie przychodzisz z pretensjami, tylko informacjami (żeby chciała wysłuchać).Może, jak coś dotrze,śmierć Miodka uratuje zycie następnemu kotu?

Tosza

 
Posty: 6382
Od: Śro mar 16, 2005 21:18
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw cze 15, 2006 14:57

Słonko, myślę, że naprawdę zrobiłaś dla Miodzia bardzo wiele. Krótko żył, ale przekonał się, że są ludzie, którym na nim bardzo zależy, miał swojego człowieka, swoją porcję pieszczot. To bardzo dużo. Odszedł spokojnie, w otoczeniu ludzi, którzy go kochali.

W listopadzie, tydzień po własnych urodzinach musiałam pomóc odejść mojej ukochanej suni. Buba miała już 14 lat, co jak na owczarka z problematycznymi stawami biodrowymi i zanikiem mięśni jest bardzo dużo. Przez ostatnie dwa lata życia, kiedy podczas chodzenia potykała mi się na prostej drodze, myslałam sobie "żeby tylko zmarła sama we śnie, żebym nie musiała jej usypiać, nie przeżyję tego". Psina zachorowała mi poważnie w maju, wtedy nasz pan dr ją utratował. W październiku choroba uderzyła ze zdwojoną siłą. Nikt z nas nie dopuszczał do siebie tej myśli. Z żalu sama rozchorowałam się koszmarnie ciężko. Moja siostra jeszcze ciężej, o mało nie trafiła do szpitala. Dlaczego to piszę? Może dlatego, że uważam, że decyzja o pomocy w odejściu Buby była nie tylko jedną z najtrudniejszych w życiu, ale i najlepszych. Odeszła w domu, wśród swoich, zasnęła na moich kolanach...
Nigdy je nie zapomnę. Na zawsze pozostanie ze mną. Płaczę jak widzę na ulicy psa podobnego do niej. Staram się myśleć o tych dobrych rzeczach, o tym, że długo przeżyła, z kochającymi ludźmi, że nikt jej nigdy nie bił, nie głodził.

Ja też opłakałam Miodka, choć znałam go tylko ze zdjęć i relacji z forum. Choc nie jestem bardzo religijna, modliłam się żarliwie o cud dla tego malego, biednego rudzielca, przeliczyłam fundusze żeby sprawdzić ile mogę przelać na jego leczenie. Sama czuję żal i wściekłość na głupi los, który zostawia przy życiu wredne i głupie jednostki ludzkie a zabiera takie niewinne istoty (stara ze mnie baba już, ale jak gasła moja Buba, robiłam w duchu targi ze śmiercią prosząc by nie zabierała mi mojej Buby bo ja mam tylko ją, niech weźmie kogoś innego, ze szczególnym uwzględnieniem jednego członka mojej rodziny, który mi dużo krzywdy wyrządził...).

Dlatego uważam że specjalny fundusz imienia Miodka na połamane koty to dobry pomysł. Sama jestem nieco pod krechą bo remont i wykańczanie mieszkania wykańcza mnie ale zawsze znalazłabym trochę pieniędzy by regularnie przesyłać.

Smoczyca

 
Posty: 70
Od: Pon maja 08, 2006 21:03
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Czw cze 15, 2006 15:02

Tosza, z tego co wiem, Ewa bardzo starała się walczyć o Miodka. Zresztą uratowała mnóstwo kotów. To jest raczej szersze pytanie - dlaczego wiedza o kręgosłupach, o ich uszkodzeniach i leczeniu jest w Polsce tak mała. Ja się z tym przy Bamboszu spotkałam. Lekarz leczący moje zwierzęta naprawdę z dobrym skutkiem, otwarty, był bardzo za konsultacją, bo przyznał po prostu - że mało na temat zabiegów wie. Leczyć potrafił, Sterna z Warszawy zaaprobował leczenie Bambosza, ale jeśli chodzi o operację - to wiedza minimalna. To samo wielu innych spotkanych czy to w realu, czy w sieci. Mówię o tych dobrych, mających osiągnięcia w leczeniu, nie o rzeźnikach.
Do specjalistów (dobrych naprawdę) dotrzeć trudno bo ich mało i nie ma właściwie żadnej bazy. Trafiłyśmy na dr Stępkowskiego u którego była Słonko - szukałam czegoś o nim w necie - nie znalazłam nic. Czyli takie źródło jak net trudno wykorzystać na wyszukanie tego typu specjalisty. To wszystko jest bardzo trudne. Do tego dochodzą dylematy, czy wieźć zwierzę. Ja to miałam z Bamboszem. Wielki pies, potrzebny specjalnie przystosowany samochód, co najmniej ze sporym bagażnikiem, żeby pies mógł leżeć. I widmo kosztów, które w moim wypadku mogły stanowić entą wielokrotność pensji. Z jednej strony wskazany pośpiech, z drugiej możliwość, że może się bez tego obejść. W wypadku Bambosza obeszło się, bo szybko wracało czucie. Gdyby specjalista był w tym samym czy pobliskim mieście, pojechałabym natychmiast bez wahania, a tak... to wogóle strasznie trudne sprawy. Za mało wiedzy.
Sądzę, że wniosek podstawowy, to jak najszybciej knsultować. Ekspresowo przesyłać wyniki - prześwietlenia, opisy objawów itd do oceny - czy wskazana natychmiastowa operacja. Do tego trzeba znać tych specjalistów. Dlatego tak cenne są takie kontakty jak ma Słonko. Mam też, chociaż jeszcze nie tak przetarte, dojście do dr Sterny. Właśnie ważne, żeby było ich kilku. W tych dniach okazało się, że na wczoraj z trzech kontaktów w Warszawie dostępny był tylko jeden. Weterynarz też może być chory, wyjechać na urlop itd. Jak jest kilka kontaktów, to jest nadzieja, że chociaż jeden jest "czynny", dlatego zpiszę sobie i ten trzeci kontakt, który dostałam, żeby był w razie czego - do Wawru.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw cze 15, 2006 15:27

I jeszcze jedno - operacje kręgosłupa, tzw. na otwartym kręgosłupie (a tylko takie robi się u zwierząt, u ludzi zaczyna się powoli wprowadzać też inne techniki) ZAWSZE są obarczone dużym ryzykiem. To należy niemal do ich istoty. Robi się je tylko wtedy gdy nie ma innego wyjścia. Dlatego mało, że trzeba trafić na kogoś kto to robi. Trzeba jeszcze mieć do niego zaufanie. Np. w Gdańsku jedna z lecznic wręcz chwali się, że takie operacje robi. A ja bym im psa ani kota nie powierzyła. Zresztą i w wetach polecanych jest odbicie moich (i nie tylko moich) wątpliwości.
Wiem, piszę nie tyle odp. Toszy, ile wszystko co we mnie się zebrało w temacie.
przepraszam.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw cze 15, 2006 15:49

Miodek :crying: Bardzo mi przykro...
Odpoczywaj koteczku [']

Dasia

 
Posty: 1311
Od: Sob lip 23, 2005 20:51
Lokalizacja: Legnica

Post » Czw cze 15, 2006 17:35

Anka pisze:Tosza, z tego co wiem, Ewa bardzo starała się walczyć o Miodka.

Anka, ja myślę że Toszy chodziło raczej o wetkę ze schroniska - tę która skazała Miodka na śmierć.

Bo to wszystko nie jest takie proste.
Kręgosłup był jedną sprawą, a paskudnie, po rzeźnicku połatany brzuch - zupełnie odrębną.
Miodek oprócz obrzęku uciskanego przez przemieszczony kręg rdzenia miał na brzuchu praktycznie otwartą ranę, mimo kolosalnych wysiłków Słonko i Ewy brzydką i źle rokującą.
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Czw cze 15, 2006 17:47

Możliwe, Beliowen, że o to Toszy chodziło. To przepraszam za pomyłkę.

Jeszcze jedno co napisałam, wyjaśnię. Ci weci o których piszę, np. ten mój, to nie tak, że po prostu nie mają pojęcia o zabiegach, ale np. trudno im ocenić, czy zwierzę należy natychmiast wieźć, czy nie itp. Możliwe, że jest to problem małej możliwości zrobienia odpowiednich badań. Z tym, że te badania robi się raczej przed samą operacją, one są inwazyjne, podstawowe to mielografia.

A do tej kobiety ze schroniska to po prostu nie mam słów.

Anka

 
Posty: 17254
Od: Sob mar 08, 2003 21:23
Lokalizacja: Gdynia

Post » Czw cze 15, 2006 17:54

Anka pisze:A do tej kobiety ze schroniska to po prostu nie mam słów.

Ja też.
Nie umiem zapomnieć o tym co zobaczyłam.
A naprawdę sporo już widziałam - przynajmniej jeśli o urazy chodzi.

Najsmutniejsze jest to że ta pani wet ponoć wyłącznie zajmuje się teraz kotami z łódzkiego schroniska.
I - żeby nie skazywać tych kotów z góry - dziewczyny tak naprawdę muszą z nią jakoś sobie ułożyć współpracę.
Bardzo im współczuję tej konieczności...
abluo ergo sum

Beliowen

Avatar użytkownika
 
Posty: 55549
Od: Czw lis 25, 2004 11:33
Lokalizacja: 52°04′N 21°01′E

Post » Czw cze 15, 2006 18:00

Cholera, który to już przypadek z łódzkiego schroniska.. :evil:

Jakiś czas temu był wątek o kocie z urazem kręgosłupa i podejrzeniem, że został załatwiony drzwiami w schronie..

Przepraszam za skrót myślowy, nie pamiętam całego wątku.. Może ktoś wklei..

Wtedy też wypłynął problem weta.. Czy to ta sama pani??
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], kasiek1510, Paula05, puszatek i 94 gości