Jak z brzydkich kaczątek wyrastają łabędzie

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro maja 07, 2008 13:53

W majowym KOCIE można przeczytać o przemianie Pana Kota, którym opiekowała się Modjeska :D

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw maja 08, 2008 0:30

W pierwszych słowach mego postu, chciałam powiedzieć, ze zasługujecie na pomnik w centrum Warszawy. Oraz innych wielkich miast, a także miast mniejszych, miasteczek, mieścin, a w końcu też, zupełnie małych wsi. Wszyscy. Zbiorowo.

Wątek ten odnalazłam dopiero dzisiaj (Jano, po raz tysięczny zapewne to słyszysz, ale to naprawdę doskonały pomysł był!), przeczytałam na jednym tchu od deski do deski, popłakałam się oczywiście – nie ja pierwsza i, miejmy nadzieje, że nie ja ostatnia. Ochłonęłam trochę, z wyglądu „na misia panda” doprowadziłam się z powrotem do stanu w miarę ludzkiego i zaczęłam się zastanawiać.

Zastanawiać nad tym, czy to jest miejsce na to, żeby opowiedzieć historię Stefy. I doszłam do wniosku, ze tak, owszem, chociaż moim zdaniem, Stefa nie była łabędziem nigdy, nawet przez minutę, nawet przez chwile, a wręcz uważam, ze gdybym zasugerowała jej, ze jest jakimś rodzajem p t a c t w a poczułaby się głęboko urażona. Zaznaczam tez, ze Stefa nie była nigdy kaczątkiem. Nie chwytała za serce (ani za żadna inna cześć ciała) porażającą tragedia swojego kociego losu. Stefa nie miała pcheł, ran, choróbsk rozmaitych (poza maleńkim świerzbikiem oraz glucikami), nie gniła, nie wypluwała płucek. Stefa była jak tysiące kotów, które gdzieś tam, na dworze, za naszymi oknami, żyją i marnują się przez nikogo niekochane. Nad którymi nikt nie przystanie wstrząśnięty, od których nikt nie odwróci się z odraza nawet – a to z tego prostego powodu, że ich po prostu nie zauważy. Nie mówię, rzecz jasna, o Was <pokłon>, mówię o takich zwyczajnych kotożercach, którym to do schroniska za daleko, kotki to najlepiej na pocztowce, a jak już ratować zwierzątka, to najlepiej misie polarne. Wydaje mi się, że takim kotom jak Stefa, też jest trudno. Bo one nie maja po swojej stronie żadnych atutów. Nie wzbudzą litości, bo są za zdrowe, nie wzbudzą zainteresowania, bo są „normalne”, słowem, niczym się nie wyróżniają, mniej jak brzydkie kaczątka, bardziej, jak pospolite wróble. Kto pomyśli o tym, żeby uratować wróbla….? No właśnie.

Stefę znalazła pod klatką moja siostra (Caerme) i za moją namową przyniosła do domu, pomimo strachu przed Panem Domu, kotofobem. PD uczynił naturalnie przedstawienie najwyższej klasy (albo kot, albo ja! Dziś będę spał w wannie!), ale Stefa z nami została. Była starszą kotką, bez przednich zębów, bojącą się ręki, gwałtownych ruchów, podniesionego głosu. Pierwsze dwa dni w domu przespała, następne dwa stopniowo poszerzała swoje terytorium na ugiętych łapach. Ostrożnie, jakby stąpała po polu minowym. Widać było, że była kiedyś kotem domowym i że ktoś zrobił jej straszną krzywdę. Jej przemiana była w mniejszym stopniu fizyczna, bardziej psychiczna. Z zalęknionego cienia, stała się panią domu. Wydłużone brzydkie pysio się zaokrągliło (i to nie dlatego, że miała Stefa 4 żołądki), włos nabrał połysku, ogon sugerował bliskie pokrewieństwo z bobrem, oczy nabrały blasku i ufności. A przede wszystkim widać było, że ma Stefa swoje miejsce na świecie. I że chce jej się w tym miejscu żyć. Szkoda, że żyła tak krótko. Ze świerzbem i grzybem Stefy walczyłyśmy stale. Katar powracał regularnie. Ale – warto było! Dla tej miłości, którą nam dawała. Stefa kochała nas wszystkich (PD-kotofoba najbardziej namiętnie), zaborczo, łapczywie i zachłannie. Byłą kotem doskonałym w każdym calu, co tam calu, w każdym milimetrze. Z wróbla zmieniła się w prawdziwego pawia. Wszystko, co my jej dawaliśmy, oddwala po stokroć.

Zamordował ją weterynarz-konował (było to przed „erą miau” - wydawało nam się wtedy z Caerme, że jak chodzimy z nią do lekarza i jest Stefa pod stałą opieką lekarska, to on na pewno wszystko będzie dobrze), ale chociaż jej już z nami nie ma fizycznie, nadal w przestrzeni duchowej pozostaje Nad-Kotem, Matką Wszystkich Domowych Ogonów, Przewodniczką Stada i Tą-Która-Miała-Wielką-Słabość-Do-Surowej-Wołowiny. Stefą.

Wybaczcie dłużyznę. Napisałam to wszystko w nadziei, że może kiedyś ktoś, kto nie jest obłąkanym kociarzem, tylko zwyczajnym kotolubem i kogo przerasta wyciąganie z objęć śmierci bied stojących dwoma łapami za TM, przeczyta ten post i zauważy, że pod jego klatką też jest przycupnięty taki wróbel. I da mu szansę na przemianę, może mniej spektakularną, niż te, które tu do tej pory były opisywane, ale równie ważną.

Stefa za TM:
Obrazek
ObrazekObrazekObrazek

Zirael

 
Posty: 1490
Od: Pt kwi 18, 2008 21:29
Lokalizacja: Łódź/St Andrews

Post » Czw maja 08, 2008 8:34

postanowiłam wpisać mojego ślepego Elmeczka, którego znalazłam w lutym 2007.
Elmo tuż po tym jak zabrałam go z ulicy:

Obrazek Obrazek

w trakcie leczenia:
Obrazek


i Elmo dzisiaj:

Obrazek

puss

Avatar użytkownika
 
Posty: 11741
Od: Czw lis 09, 2006 13:24
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw maja 08, 2008 8:41

Zirael - pięknie napisana piękna historia :D

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Czw maja 08, 2008 8:47

Zirael, aż mam łzy w oczach...
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw maja 08, 2008 10:56

każda historia w tym wątku wzrusza, każda inna, ale najważniejsze, że widać tu koty, które znalazły tych odpowiednich dużych :D

Zirael...naprawde pięknie napisane :D

puss kocio piękny, nie do poznania ta kupka nieszczęścia i przsytojny kawaler ponizej :D

ja wklejam moją Zulcie-mam ją od niecałego roku, ważyła 1,6 kg, grzyb, świerzb, zęby-tragedia, czekała na mnie pod sklepem aż ją znajde :D no i znalazłam, sama poszła za mną do domu

teraz to Zulcia terrorystka 4,5 kg , krzyczy, straszy Gucia slepaczka i widać, ze sparwia jej to frajde... :oops: , nie lubi żadnych (absolutnie zadnych) zabiegów przy niej, które trawają powyzej 3 sekund :twisted: ale za to spi przytulona do mojej twarzy, a jak sie w nocy przebudza, to zawsze mnie polize...darmowy pilling, a raczej tarka :wink:

Obrazek
Obrazek
Obrazek*Obrazek*Obrazek*Obrazek

Jeśli nie odbieram, to postaram się jak najszybciej oddzwonić - 695-817-051
Wyprzedaż przeprowadzkowa - viewtopic.php?f=27&t=110041 - ZAPRASZAM!

milenap

 
Posty: 12493
Od: Czw mar 06, 2008 12:35
Lokalizacja: słupsk

Post » Czw maja 08, 2008 15:00

Dziękuję za ciepłe słowa - myślę, że "dotyka", bo pisane było z serca. :oops:
ObrazekObrazekObrazek

Zirael

 
Posty: 1490
Od: Pt kwi 18, 2008 21:29
Lokalizacja: Łódź/St Andrews

Post » Pt maja 09, 2008 14:32

Pięknie napisałaś o Stefie, o Was.
Wzruszyłam sie bardzo i zamyśliłam nad tym co napisałaś.
Nad tymi kotami "niewidzialnymi" co to ani brzydkie ani ładne, ani młode ani stare ani chore ani zdrowe, które są mijane jakby były przeroczyste...
ale na szczęście chodzi jeszcze po świecie sporo ludzi obdarzonych lepszym wzrokiem niż inni - takich jak Twoja siostra, którzy potrafią wypatrzeć pod krzakiem czy w najciemniejszym kącie schroniskowego boksu takiego przeroczystego nieprzeciętnego przeciętniaka i otworzyć przed nim serce
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob maja 31, 2008 13:38

Fri pisze:skąd wytrzasnęłaś takie dwa cudne kotokolony? :1luvu:


To do mnie było? :oops: :lol:

Jak to skąd?
Z reklamówki znajdującej się przy śmietniku..

Kattys

 
Posty: 7599
Od: Pon lut 07, 2005 16:11
Lokalizacja: Toruń

Post » Nie cze 08, 2008 12:33

przeczytałam cały watek i się zryczałam jak bóbr. pokażę jeszcze mojego kocurka. jego przemiana to wprawdzie robota Bettysolo, u której był pół roku, ale naprawdę warto ratować i brać do domków schroniskowe bidulki
w schronisku wyglądał tak
Obrazek

pierwsze zdjęcie ze stycznia, już u mnie, ale widać ile serca dała mu Beata
Obrazek

i zdjęcie z tego tygodnia
Obrazek Obrazek
Obrazek

Torilowi fizycznie nic nie było, ale psychicznie był w potężnym dolku. Pomimo, że Bettysolo go oswoiła, pierwsze dwa miesiące spędził u mnie pod łóżkiem. Jak patrzę na tego kosmatego kocura strzelającego mi ciągle baranki i biegającego za mną po całym domu, ciągle nie mogę uwierzyć, że tak bardzo mi zaufał. Jest taki słodki i kochany. Patrzy teraz na mnie, cichutko miaukoli i trąca mnie łebkiem - nie pisz, głaskaj, już, już
Koty żyją akurat tyle, żeby zdążyły spleść się z naszym życiem i zapaść
głęboko w serce. Potem je łamią. Ale ile warte byłoby życie bez nich...


Dwie baby i rudy ...

tosiula

 
Posty: 23191
Od: Sob lut 24, 2007 17:42
Lokalizacja: Kujawy; między miskami a kuwetą

Post » Sob cze 28, 2008 9:11

Piękny temat :)

Ja czekam aż będę mogła wkleić zdjęcia naszej Ciri :)
Ale to jeszcze długo bo walczymy z KK ( który juz przegrywa w nosie :) ) okropnym grzybem i staramy sie przeciwstawić utracie oczka :(
może się uda :roll:
Proszę trzymajcie kciuki :(

gagool

 
Posty: 66
Od: Pon cze 16, 2008 19:05
Lokalizacja: Świdnik/ Lublin

Post » Sob cze 28, 2008 9:21

gagool pisze:Piękny temat :)

Ja czekam aż będę mogła wkleić zdjęcia naszej Ciri :)
Ale to jeszcze długo bo walczymy z KK ( który juz przegrywa w nosie :) ) okropnym grzybem i staramy sie przeciwstawić utracie oczka :(
może się uda :roll:
Proszę trzymajcie kciuki :(

Bardzo mocno zaciskamy piąchy :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

MaybeXX

Avatar użytkownika
 
Posty: 9630
Od: Pon sie 13, 2007 17:18
Lokalizacja: Jastrzębie Zdrój

Post » Sob cze 28, 2008 11:34

To powinien być wątek na stale przyklejony na samej górze Kotów :))

Ja też sie pochwalę moją Thalią

Była taka (całe 800g, prawie sie nie ruszała, mega-anemia, wodobrzusze, zabagnione uszy, ogólna grzybica, dużo rozległych łysych placków, no słowem kociak, wlaściwie- wydawałoby sie - bez szans):
Obrazek
Obrazek Obrazek

A teraz wygląda tak (3,5kg, mega żarłok, puchaty kot, który jest wszędzie w tym samym czasie):
Obrazek Obrazek
Obrazek
pozdrawiam,
ogocha
Obrazek
Chałwa, Kitel i Thalia ['] na zawsze ze mną

ogocha

 
Posty: 1309
Od: Wto sie 07, 2007 22:03
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob cze 28, 2008 11:52

ciagle tu zagladam, by nabrac sil w chwilach zwatpienia

sliczne przmiany
wystarczy dac szanse

za Cirie kciuki zaciskam :ok: :ok:
Pamiętam :( Migosiu, Okruszko, Masieńko, Maurycy, Sasza [']
Moja Paciunia ['] :(

natur11

 
Posty: 11849
Od: Śro sie 23, 2006 22:41
Lokalizacja: W-wa

Post » Sob lip 12, 2008 15:47

Moja Kita wzięta ze schronu, zabidzona, wychudnięta, z grzybem w uchach, chorymi oczkami i innymi problemami :(
Obrazek

nieco "później" :lol:
Obrazek

dziś (w październiku będzie trzy lata u mnie) z brzydkiego kaczątka wyrósł może nie łabędź ale całkiem spora foka :wink:
(na tych zdjęciach nie widac aż tak ale po sterylce się przytyło i nie chce schudnąć)
Obrazek Obrazek
Obrazek

Adalia

 
Posty: 35
Od: Nie cze 29, 2008 21:24
Lokalizacja: Lublin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 105 gości