Diabelska ósemka - czyli jak koty zdecydowały za nas

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt kwi 14, 2006 11:27

Elżbieta P. pisze:A jak Ty to robisz, że zabawki są w pudełku?
U mnie zawsze wszystkie zabawki są pod kanapami i fotelami....
W koszyku lądują na okolo 10 minut bezpośrednio po odkurzaniu mieszkania związanym z przestawianiem mebli.
Po 10 minutach - znikają.


No oczywiście nie zawsze są w pudełku. Raz na jakiś czas ich zapasy dramatycznie maleją i wtedy trzeba zrobić "odzysk" - czyli przebadać za pomocą latarki i długiego kija przestrzenie podłóżkowe, podszafowe i inne czarne dziury. Wtedy pudełko się zapełnia.
Ale zauważyłam, że moje koty mają swoje ulubione zabawki, które są zawsze w ruchu i takie, które ich nie kręcą - te najczęściej wylegują się w pudełku. Jak już i te sobie gdzieś pójdą, to znak, że mamy ostry kryzys zabawkowy i trzeba szybko interweniować z latarką ;)
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt kwi 14, 2006 12:22

Elżbieto, pozwoliłam sobie wykorzystać zrobioną przez Ciebie fotkę w moim podpisie.
Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu - chciałam, żeby mała błękitnooka też była widoczna, a nie mam jeszcze jej własnych fotek (na razie nie chcę jej stresować aparatem).
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt kwi 14, 2006 13:36

Pięknie :D
Już nie mogę się doczekać, kiedy malutka całkiem się zakumpluje z towarzystwem :)
Obrazek Polska - katolska oraz kibolska

Kicorek

Avatar użytkownika
 
Posty: 30721
Od: Pon sie 30, 2004 9:47
Lokalizacja: Warszawa Żoliborz/Bielany

Post » Pt kwi 14, 2006 21:13

Jestem zdrętwiała i nie mogę się ruszyć. Ostatnie 2,5 godziny służyłam Blue za poduszkę. Kicia się powylegiwała na moich kolanach, wymruczała, pobrała haracz w postaci głasków, dokumentnie umyła i podrzemała. Ja w tym czasie przyrosłam do krzesła ;)
O tak to wyglądało:
(zdjęcia kiepskie, bo w sztucznym świetle i robione telefonem; poza tym tylko 3, bo Blue troszkę boi się aparatu)

Obrazek

Obrazek

Obrazek
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt kwi 14, 2006 21:17

Ależ ona jest piękna.. :love: i jaka dzika.. :lol: :twisted:
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Pt kwi 14, 2006 21:24

Nooo...
Przerażająca, prawda? 8)
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt kwi 14, 2006 21:42

Gratulacje Aleba :love:
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 88090
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Sob kwi 15, 2006 15:54

I jednego kotka mniej na moim podwórku.
Szkoda, że zostały same buraski :cry:

Elżbieta P.

 
Posty: 2241
Od: Śro lut 02, 2005 0:40
Lokalizacja: Okolice Kozienic / mazowieckie

Post » Pon kwi 17, 2006 11:30

No to teraz mam pytanie do bardziej doświadczonych w oswajaniu kotów. Czy należy małą brać na ręce na siłę? Nawet wtedy, kiedy protestuje?
Blue jest cały czas w stosunku do nas nieufna, trzyma się na dystans. Urzęduje głównie w średnim pokoju (my z pozostałymi futrami śpimy w dużym), czasem w nocy tylko nas odwiedza i biegnie do "kącika zabaw" pod telewizorem.
Kiedy chcę ją nakarmić raczej nie daje do siebie podejść z miską, tylko na mój widok czmycha do łazienki i chowa się do transporterka. Tam wstawiam jej miskę i malutka zajada.
Wcześniej po posiłku wyjmowałam ją z transporterka i urządzałam seans głaskania. Jednak od kilku dni zauważyłam, że Blue reaguje wtedy agresywnie - prycha, rzuca się na moją rękę z pazurkami i zębami. Wzięta na kolanach i głaskana szybko się uspokaja i mruczy.
Mam wrażenie, że to wyjmowanie ją stresuje, a tego chciałabym jej oszczędzić. Z drugiej strony - jeśli jej nie wyjmę, to przecież sama nie przyjdzie, więc to jedyna szansa na zacieśnianie więzów.
No i mam dylemat co robić...
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto kwi 18, 2006 4:08

Ja dałabym jej więcej czasu.
I tak dużo osiągnęłaś,nie chce się wierzyć,że kocia jeszcze niedawno była podwórkowym dzikuskiem.
Ale to moje zdanie,tak naprawdę trudno powiedzieć co lepsze.
Trzymam kciuki za dalsze oswajanie panny Blue. :love: :ok:
Obrazek

Najlepsze kotki są od Kotiki. :wink:
Nie mam nic wspólnego z obecną działalnością Fundacji Kotikowo.

kotika

 
Posty: 11098
Od: Pt lis 18, 2005 23:46
Lokalizacja: 3w1

Post » Wto kwi 18, 2006 6:51

Nie jestem znawcą w oswajaniu.. ja tez dałabym jej troche czasu ale... wykorzystywałabym takie momenty kieidy ona jest rozmruczana i rozanielona i wtedy brałabym ją na chwilkę na ręce.. nawet kiedy siedzi Ci na kolanach to otaczałąbym ją rękoma.. potem powoli podnosić na rękach kiedy siedzisz a potem wstawać. ja tak robilam z moim kotem.. tylko on ewidentnie nie lubi byc branym na ręce wec w 100% sie to nie sprawdzilo.. :?

p.s: ostatnio w akce desperacji zastanawialam sie nad holdngiem.. nie zaryzykowalam :lol:

iskra666

 
Posty: 7699
Od: Wto sty 10, 2006 12:13
Lokalizacja: Krk-Wwa

Post » Wto kwi 18, 2006 7:57

Koty, które spędziły dzieciństwo i młodość na podwórku - potrzebują więcej czasu, aby całkowicie zaufać człowiekowi.
Nic na siłę, ale wykorzystuj każdy moment, by ją pogłaskać. Ona musi zrozumieć, że dotyk człowieka nie niesie za sobą zagrożenia.
Powodzenia :ok:

Elżbieta P.

 
Posty: 2241
Od: Śro lut 02, 2005 0:40
Lokalizacja: Okolice Kozienic / mazowieckie

Post » Wto kwi 18, 2006 9:23

Dzięki za rady.
Ja sobie zdaję sprawę z tego, że mała potrzebuje więcej czasu, że przyzwyczajenie się do nas i zaufanie musi potrwać. Opadły mnie tylko wątpliwości kiedy uświadomiłam sobie, że na razie żyjemy z Blue jakby równolegle - ona w jednym pomieszczeniu, my + koty w innym. Zaczęłam się zastanawiać na ile taka sytuacja będzie sprzyjała zmniejszaniu się dystansu i oswajaniu się małej z nami.
Wątpliwości mi przeszły tej nocy. Tej nocy malutka budziła nas tylko 5 razy...
Pierwszy raz - godzina 1 w nocy - malutka bawi się w naszym pokoju wskakując i wyskakując z pudełka. Kiedy wyskakuje z wielkim wybiciem, pudełko szura po podłodze i wali w ścianę. Malutka uszczęśliwiona. Moje koty zdegustowane. My z TŻ nieprzytomni i jakby trochę niezadowoleni...
Potem następuje przerwa. I godzina 2 w nocy. Malutka odkrywa wiszącą na klamce myszkę na sznurku. Och, zabawa jest super. Myszkę można tarmosić na wiele sposobów - z dołu, z góry, z boku, z podskoku i ze zwisu :twisted: To, że za każdym razem drzwi walą w ścianę, to przecież tylko wypadek przy pracy :twisted:
Myszka zostaje przez wredną pańcię aresztowana. Malutka - widząc z naszej strony absolutny brak zachwytów dla jej zabaw - postanawia nam dać czas na przespanie się z tym problemem ;) Zapada cisza. Do godziny 5.
Godzina 5 - malutka wpada do pokoju i zaczyna buszować w kąciku zabaw. W ruch idą myszki, piłki i kulki. Najfajniejsza jest ta z dzwonkiem :twisted: Można ją gonić po całym pokoju :twisted:
Nie wytrzymuje tego Malucci, który w końcu upomina smarkatą ponurym buczeniem ;) Malutka czmycha do średniego pokoju i zapada cisza. Przysypiam.
Na 20 minut. Po tym czasie słodkie kociątko zaczyna miauczeć. Siedzi w średnim pokoju i nawołuje. Może jest głodna. Może jest samotna. Może jej się nudzi. W każdym razie źle jest kotu i dzieli się tym bólem ze światem...
Po jakimś czasie przestaje. Przysypiam po raz kolejny. Do 6:15. O tej porze mały tajfun wpada do pokoju i ponownie atakuje piłkę z dzwonkiem. I futrzaną kulkę. I materiałową myszkę. I jeszcze kilka innych rzeczy...
No, wreszcie się kotce udało. Wstałam. Kociarstwo oczywiście kłębi się koło moich nóg i wędruje ze mną do kuchni - czas przecież nakarmić biedne futerka. Blue siedzi w progu pokoju i czujnie popatruje czy nie widać michy dla niej. Daję pozostałym kotom ich miski, a miskę małej niosę do łazienki. Wołam ją na jedzenie. A mała cwaniara popatruje to na mnie, to na miejsce karmienia pozostałych kotów i pomiaukując wyraźnie daje mi do zrozumienia, że przecież koty jedzą tam, a nie w łazience :lol:
OK, nie będę się kłócić. Dostawiam 4 miskę do postawionych wcześniej. Mała zgadza się łaskawie zjeść śniadanko ;) Ale po opróżnieniu swojej miseczki biegnie do łazienki sprawdzić czy jednak czegoś tam dla niej nie zostawiłam ;)

Reasumując: mała korzysta z pozostałymi kotami ze wspólnej kuwety i życzy sobie jeść tam gdzie one. Kiedy leży np. na parapecie można do niej podejść na jakieś pół metra i pogadać. Za to zabawy i szaleństwa odbywają się tam, gdzie jesteśmy my, więc siłą rzeczy Blue oswaja się z naszym widokiem i obecnością. Więc chyba faktycznie trzeba po prostu cierpliwie czekać i dać jej się przyzwyczajać do nas, naszych kotów i całej sytuacji w swoim własnym tempie. Jakoś to przeżyjemy ;)
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw kwi 20, 2006 8:19

Maleńtas coraz bardziej się oswaja i co za tym idzie - coraz śmielej sobie poczyna :D
Do tej pory przychodziła do naszego pokoju tylko pod osłoną nocy. Natomiast od 2-3 dni zauważyłam, że wieczorami siada w progu i zagląda do nas. Wyraźnie ją ciekawi co tam się dzieje. No i chętnie by się dorwała do tych zabawek spod telewizora ;)
Wczoraj wieczorem, kiedy byłam w kuchni, wpadła do pokoju, wmeldowała się do kociego legowiska i urządziła seans pt. "patrzcie jak się ślicznie tarzam" ;) I tak się wdzięczyła - brzuszek wystawiony, pozy coraz dziwniejsze, sama słodycz :lol:
Kicia w ogóle jest cała do schrupania, widać po niej, że to jeszcze kocie dziecko. Szczególnie rozbraja mnie ten jej ogonek - ciemnoszary, jakby od innego kota ;)
Malutka jest bardzo towarzyska, widać, że chętnie by połobuzowała z moimi futrami. Czasem siada i zaczyna je nawoływać... Niestety, one nadal są dość nieufne i nie życzą sobie bliższych kontaktów. Nawet Malucci - który słysząc wrzaski Inki od razu przybiega ją pocieszać - jest absolutnie niewrażliwy na pomiaukiwanie Blue. Mówię mu wtedy, że jest zimny drań ;)
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie kwi 23, 2006 11:01

Blue - podporządkowałaś juz sobie wreszcie futrzastych Rezydentów?

Elżbieta P.

 
Posty: 2241
Od: Śro lut 02, 2005 0:40
Lokalizacja: Okolice Kozienic / mazowieckie

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 90 gości