Angalia pisze:Ja uzgodniłam troszkę inne zasady ze schronem. W najgorętszym okresie dostaję zgode na sterylki. Wtedy w schronie i TOZ-ie smieja się, ze vet robi tylko mnie ( nie przesadzam). Przez cały rok zbieram informacje gdzie, ile, jakie są mozliwości przechowania kotek, sposób karmienia...Na ok. 2 tygodnie przed startem uzgadniam wszystko dokładnie tak z karmicielkami jak ze schronem. Dzień wczesniej karmicielki nie dają jedzenia. Wtedy wchodzimy i zaczynamy łapankę. Robimy to w godz. 5.oo - 10.oo. Po 10.oo koty jadą samochodem schronu do lecznicy i tam sa sterylizowane i wybudzane. Potem są przywożone do wczesniej uzgodnionego miejsca i tam powoli dochodzą do siebie. A potem sa wypuszczaneSą równiez przypadki gdzie kotki szczególnie są wychodzące. Domy b.biedne ale koty maja podstawową opiekę tam tez pomagam. Przynajmniej kotka nie zostanie wyrzucona na ulice z miotem
![]()
Nic by nie pomogły moje chęci gdyby nie współpraca z Prezesem TOZ-u. Uczciwie zawsze mówię skąd są koty i ile ich jest. Nigdy nie staram się wykorzystać sytuacji. Stąd może zaufanie jakim mnie darzą. Pieniadze na sterylki jeszcze są w mieście, ale ja juz jestem zmęczona i muszę trochę odpocząć.Co nie powoduje, że gdy trzeba to zrobią mi 2 - 3 sterylki później. Teraz np. szukam 3-ch złośliwych kocurów ( 2 rude po brytyjczykach), które biją kocurki juz wykastrowane
Jak je dorwę to napewno pozbawię nabiału.
Nie uważam, że robię coś wyjątkowego. Chcę trochę też zrobić dla siebie, bo inaczej będą mi podrzucać kociaki albo kotki w ciazyKażda z Was gdyby miała takie możliwości też by to zrobiła. Wszystkich kotów nie uratuję, ale jezeli moja praca ma sprawić ze nie bedą się rodziły maluchy i umierały na KK to uważam że warto trochę popracować
![]()
Szkoda, że w moim mieście tak nie jest

Życzę powodzenia i siły w dalszych działaniach
