no to żeby mi się nie nudziło - kocur z Kowalskiego (niech mu będzie Kowal) dał dziś czadu. Jak przyszłam - myślałam, że nie żyje. Zrobiłam rekord trasy komunikacją miejską do lecznicy, otwieraliśmy transporter nie wiedząc czy jeszcze jest w nim żywe stworzenie. Kot w agonii, 34 stopnie, na szczęście weci szybko odgadli od czego zacząć badania - mieliśmy okropną hipoglikemię. z czego wynika na razie nie wiadomo, została pobrana krew do dalszej diagnostyki, jeśli kot w ogóle da nam szansę
W tym momencie jest z grubsza ustabilizowany, przywiozłam go do domu, na OIOM.
szczepiony był w poniedziałek, interwencyjnie. proszę o kciuki by miał już jakąś odporność.
i w ogóle o kciuki
