W nocy przeżyłyśmy "Straszne Zdarzenie" - reklamówka napadła na Mrusię!

Akurat o 2 w nocy zachciało mi się pić i polazłam do kuchni, a za mną oczywiscie Mrusia, Zuzia i Sabcia - Mrusia jak zwykle, żeby być obok, Sabcia - bo ma w kuchni na lodówce miejsce do drapania (tj. kaze mi się drapać) i jedzenia (łaskawie je suche, jak ją podrapię), a Zuzia na wszelki wypadek, bo może będę rozdawać surowe mięsko...
Grzałam wodę, koty się kręciły i nagle świst, gwizd, torba buch, Mrusia w ruch... Bidulka wsadziła łepek w rączkę i już nie potrafiła wyjąć

Latała jak nieprzytomna po mieszkaniu, ja za nią, w koncu wcisnęła się do kanapy, musiałam odsuwać meble, żeby ja tam dorwać. Ścisle biorąc - dorwałam reklamówkę, pociągnęłam energicznie i Mrusia się wysunęła. Chyba... Niestety, nie widziałam, więc nie wiedziałam, czy NA PEWNO Mrusi się nic nie okręciło wokół szyi. Żeby uzyskać pewnośc, musiałam powyciągac rzeczy z środka kanapy... Kiedy się kładłam o 3.00 Mrusia nadal tkwiła w kanapie, wystraszona mimo mojej uspokajającej przemowy. Ale przynajmniej miałam pewnosc, że się nie udusi
