Fakirku, bardzo mi przykro z powodu odejścia koteczki
To zawsze wielka tragedia, zwłaszcza gdy tego podarowanego czasu jest tak mało. Choć w sumie - zawsze jest za mało
Odnośnie pytań - odpowiem Ci na te, na które jestem w stanie odpowiedzieć, zgodnie z tym co czytałam.
Nie oznacza to, że mam rację w 100%, albo że odpowiedź jest kompletna. Nie jestem wetem, jedynie czytałam swego czasu sporo na ten temat (też straciłam kotkę z tego powodu, tylko u Niej to był FIP suchy). W sumie co jakiś czas sięgam do różnych informacji.
Fakirek pisze:1. Rozumiem, że koronawirusy są wszechobecne i koty sie z nimi kontaktuja stale.
Koronawirusy są dość mocno zaraźliwe, więc koty szybko łapią je jedne od drugich. W przypadku większych stad zarażenie może następować w kółko - jeden kot zaraża inne, sam zdrowieje, po czym zaraża się od innych, które po zwalczeniu infekcji znowu się zarażają. Błędne koło.
Nie wiem, skąd wirus wziął się pierwotnie, ale teraz po prostu krąży w stadach. Kot nie musi zetknąć się bezpośrednio z nosicielem, wystarczą odchody - dlatego właśnie w domu kuweta jest jednym z najważniejszych miejsc, w których koty łapią tego wirusa. Ale bezpośredni kontakt też powoduje przenoszenie wirusa.
Sam koronawirus powoduje biegunkę, lekko podwyższoną temperaturę, czasem objawy ze strony układu oddechowego. Czasem zarażenie przebiega bezobjawowo. Na szczęście wiele kotów zwalcza wirusa i nabywa odporności.
Fakirek pisze:2. Wirus mutuje sie w organizmie na skutek zajścia sprzyjajaćej okoliczności do reakcji z komórkami odpornościowymi kota
Zgodnie z moją wiedzą, najpierw zachodzi mutacja, a potem zmutowany wirus wchodzi do makrofagów i w ten sposób rozsiewa się po całym organizmie. Nie wiadomo jak na razie, co dokładnie powoduje mutację i jak ona przebiega. I dlaczego. Prace nad tym cały czas są prowadzone, ale efekty przychodzą dość wolno. Jednym z czynników wywołujących mutację jest niewątpliwie stres.
Fakirek pisze:3. stasia zatem była narażona na ekspozycję na zmutowanego już wirusa u Jadzi i ten wirus juz może być w jej organizmie.
Wbrew nazwie (zakaźne zapalenie otrzewnej), FIP nie jest zakaźny. Kot może zarazić się koronawirusem, ale jego mutacją już nie. Możliwe, że to dlatego, że zmutowany wirus "zasiedla" makrofagi i nie ma go "luzem" we krwi, w związku z czym nie jest rozsiewany? To tylko moje przemyślenia, możliwe że po prostu nie jest w stanie atakować innego organizmu poza gospodarzem.
Fakirek pisze:4. Czy dobrze rozumiem, że ten zmutowany już wirus musi ponownie się zmutować u Stasi, żeby doprowadzić do FIP? Czy on już po mutacji w organizmie Jadzi stał się tym zjadliwym paskudztwem i będzie zjadliwy dla innych kotów czy musi w drodze mutacji stac sie zjadliwym dla konkretnego organizmu?
Tak jak napisałam wyżej, Stasia mogła zarazić się tylko koronawirusem. Żeby doszło do FIP, wirus musi zmutować w organizmie gospodarza i tylko u niego rozwija się choroba, zaś inne koty nie mogą zostać zarażone wirusem zmutowanym.
Fakirek pisze:5. Jak zatem z nosicielstwem? skoro koronawirusy a w tym też ten powodujący FIP jest popularny to właściwie większośc kotów jakos jest nosicielami?
Tak, niestety większość kotów jest nosicielami koronawirusa, przy czym nie do końca wiem, jak ma się to do odporności na koronę, o której czytałam. W sumie zależy to od tego, czy robiony test wykrywa antygen czy przeciwciała. Jeśli antygen, to znaczy że informacje o odporności są nieprawdziwe. Jeśli przeciwciała - to rzeczywiście możliwe jest, że te 90% kotów, które mają test dodatni, jest jednocześnie odpornych na koronawirusa.