Wieści od Furory:
Kotka wyszła z transportera i najpierw łapczywie pochłonęła 2 garście surowej wołowiny. Jadła mrucząc i pociągając nosem (ma solidny katar). Odgłos wcinania przypominał jako żywo wygłodniałego tygrysa. Weszła bez problemu do kuwety i zrobiła miejsce na kolejne kawałki wołowiny.
Zdjęłam jej klosz, a kotka wyłożyła się na kocyku i poddała pieszczotom. Cała! Nie broniła żadnego miejsca.
Zadrutowana łapka koniecznie chciała podrapać za uchem, ale było to niemożliwe, wiec służba pośpieszyła z pomocą.
Nóżka wskazywała gdzie drapać i z jaką częstotliwością

Furora umyła nawet ogonek
A potem rezydenci zainteresowali się odgłosami z łazienki.
W Furorę jakby piorun strzelił. Dawno nie słyszałam tak bluzgającego kota
Tereska latała po mieszkaniu z ogonem, jakiego nie powstydziłby się dorosły skunks.
Z łazienki wydobywały się syczenia, wycia i bulgotanie
Podłoga w łazience zamieniła się w wielką pralnię (p=s). Furora najeżona kazała mi się wynosić.
Dobrze, że pozwoliła chociaż umyć podłogę.
Troszkę mnie przy tym porysowała. Prawdziwa artystka
Przed nami pierwsza noc. Rezydentki cicho stąpają po mieszkaniu.
Furora bluzga, kiedy tylko usłyszy szmer.
Jutro będzie lepiej
