
Najpierw przez telefon twierdziła, że zamówienie jeszcze nie przyszło i dopiero dalsza indagacja wykazała, że jednak już jest, tylko jeszcze "nie wprowadzone".
"Dostanie pani powiadomienie".
Tia, jak już będzie po godzinach pracy apteki, a ja potrzebuję na dziś - no topsz, to w zasadzie mogę już przyjść i odebrać.
Przez kolejną godzinę, bo tyle mniej więcej upłynęło od telefonu do odbioru, dalej nie udało się wprowadzić

A w aptece puściusieńko - pół klienta nie ma

Zamawiam po 25 szt. wlewników do kroplówek, bo akurat tyle wynosi zbiorcze opakowanie - zgrabna, niewielka zgrzewka, która mieści mi się akurat na wąską półkę.
Panienka inteligentnie rozpieprzyła mi to zbiorczą folię - po, kuźwa, całości



"No ale ossochozi? Ja to pani zapakuję w reklamówkę"

"A ja pani przegryzę tętnicę, może być?"

Cholerna reklamówka mi nie wlezie na stałe miejsce, bo się będzie wszystko wysypywać - przerabiałam

Głupia bezmyślność, a ja się będę z tą cholerną reklamówką bujać przez dłuższy czas

I pewnie bym się tak bardzo nie wkurzyła, gdyby nie to, że już raz w tej samej aptece bardzo uprzejmie ich prosiłam, żeby mi uprzejmie pakowali opakowania zbiorcze (wlewników właśnie)
