Nie pisałam dawno, bo jak siadam do komputera zwykle mam tyle na głowie, że i tak czasu brakuje.
Działo się dużo. Niestety - głównie kiepsko

Jest trochę nowych kociaków, nawet nie mam kiedy zrobić im zdjęć

Przyjechały różne nowe koty na leczenie, część dość rozpaczliwych

Zwrotnik kompletnie nie reaguje na leczenie, chyba musimy się w końcu zdecydować na biopsję by przekonać się czy proces nie ma jednak charakteru nowotworowego...
Uparcie nie chcą mi się leczyć te wszystkie poranione koty, dostaję już szału od babrzących się bez przerwy ran. Są momenty że się poprawia - a chwilę potem przychodzi kolejne pogorszenie

U kociąt - mam makabryczny koci katar, u części ładnie przechodzi po leczeniu, u innych - pojawiają się różne dodatkowe kłopoty. Część ma tak zatkane noski, że nie chcą jeść

A to były te "lepsze" wieści...
Umarła Kabura. I jeden z nowych maluszków - Arak.
I niepokoi mnie bardzo kilka następnych

Strasznie zaklinam rzeczywistość, żebym nie miała racji...