Jak kotka nie jest w ciązy to wet powinien zrobić w miarę małe cięcie. Moi ulubienie weci to robia nawet takie 0,5-1cm, jeśli nie ma żadnych komplikacji w trakcie zabiegu.
Ja kubraczków generalnie nie stosuję, ani u dzikusów, ani tymczasów w domu.
Generalnie wypuszczam kotki wolnobytujące po dobie od zabiegu.
Jeśli są sterylizowane aborcyjnie lub wet mi sygnalizuje, że coś tam było nie całkiem w normie z kotem to trzymam w klatce wystawowej dłużej - kilka dni.
Ale większość wypuszczam na drugi dzień, po około dobie.
Z mojego doświadczenia wynika, że albo coś złego się dzieje już w pierwszej dobie, tak może się stać jeśli kotu coś dolegało jeszcze przed zabiegiem i stres plus narkoza pogorszą jego stan, ale to będzie widać, że kot jest taki zamulony, osłabiony.
Normalnie już po kilku godzinach od zabiegu powinna być przytomna.
Jakies komplikacje z samą raną to potrafią się pojawić nawet na 10 dzień od zabiegu, miałam dwa takie wypadki, ale i tak nie jest to zbyt groźne, wszystkie powłoki brzuszne i potem skóra to jest szyte osobno, na różne sposoby dla pewności, nigdy mi się nie zdarzyło aby rana po sterylce się otworzyła czy coś takiego, czasem może być taka reakcja na nici, że się trochę gorzej goi, ślimaczy, wtedy dawać antybiotyk do karmy i też się zagoi, ale to też zdarzy sie z raz na 100.
Akurat w tym roku wysterylizowałam dwieścieparę kotek i z 90% z nich wracało w miejsce bytowania po około dobie, i wszystko jest z nimi ok, albo sama potem doglądałam albo karmiciele potwierdzali. Choć w marcu jedna kocica napędziła nam strachu bo zniknęła na kilka tygodni, myślłayśmy, ze coś sie stało, ale potem wróciła cała i zdrowa.
I myślłam, że już tegoroczny sezon, minie mi bez jakichś tragicznych przypadków, a teraz w zeszłą środę złapałam kotkę, w ciąży, została wysterylizowana, ale już od następnego dnia była taka słaba, niemrawa, pobraliśmy jej krew, ma fatalne wyniki nerkowe, mocznik i kreatyninę bardzo przekroczone. Teraz drugi dzień ją kroplówkujemy, i nie wiadomo czy wyżyje

Musiała miec niewydolność nerek prędzej, a narkoza pogorszyła jej stan.
No ale widzisz takie coś zdarzyło się raz na 200.
W zeszłych latach też zdarzało się nam stracić kotkę, ale to też raz na kilkaset, po prostu dzikuski nie mają badań przed zabiegami (bo to i tak zazwyczaj niewykonalne, i tak trzeba najpierw znieczulić zeby cokolwiek zrobić), i może się zdarzyć, że zabieg pogorszy stan już chorego kota.
Mam nadzieję, że Cię nie przestraszyłam tymi opowieściami, chciałam pokazać, ze wręcz przeciwnie, zazwyczaj nie ma problemów, ani powikłań. Naprawdę raz na kilkaset coś złego się dzieje.
Jak wet doświadczony to na pewno tak zrobi, że koci nic nie będzie.
Specjalnie kupiłaś klatkę łapkę na łapanie jednej kotki? To chyba teraz będziesz musiała więcej łapać, żeby inwestycja się 'opłaciła'

Jak to kotka wolnobytujaca to każ wetowi zaznaczyć jej ucho, przez ścięcie czubka lewego ucha.