a opowiem co mi tam.
no więc:
wiedząc jaka Kari jest i nie chcąc mieć takiej oto właśnie sytuacji, wolałam z góry mówić 10000 razy jak jest niż dopuścić do zwrotu.
właścicielka zapewniała mnie 100000razy, że sobie zdaje sprawę, że rozumie, że ma wolne teraz i posiedzi z nią i będzie oswajać.
dopytywali o nią, ja zadowolona, że naprawdę ktoś sensowny się trafił. długo gadałam i tłumaczyłam co i jak itd itp
namówiłam [choć teraz po tym wszytkim to wątpię, że zrobiliby w ogóle] na osiatkowanie na wiosnę okien. generalnie super.
kocura mieli już w domu, czyli wiedziałam, że się umieją kotem zajmować. rok był sam do tej pory.
przyjechała cała rodzina na oględziny [mama, tata, ta panna i jej chłopak studiujący wet [co za buc totalny

], długo rozmawialiśmy n/t Kari, jej zachowań, tego jak trzeba z nią postępować, jak oswajać i jak łączyć z ich kocurem. przytakiwali rozumieli. mówiłam im nawet, że jestem w szoku, że Kari taka spokojna i się nie wyrywała w ogóle. trułam o wszystkim długo.
nagle padło pyt "a jak ją przestawić na inną karmę", zdziwiłam się, no bo przecież pytali czym karmię i im mówiłam i zrozumiałam, że tym samym chcą w takim razie, a tu się dowiaduję, żę na whiskasa. no to znowu wykład cały o karmach, żywieniu itd itp
kiwali głowami, rozumieli.
podpisałam umowę, powiedziałam, że czekam na wiadomości itd itp
wysłałam spis wszystkich polecanych karm i sklepów internetowych, mówiłam jak taniej wychodzi kupowanie itd
dostałam relację w pon, że wszystko ok. dalej pisałam o karmie i czy zamierzają zmienić i kiedy. dostałam odp, że zmiana karmy to "kwestia do rozważenia"

dalej trułam o karmach, dałam linki do wątku, nic.
wczoraj w nocy znowu rozmowa o karmieniu [dostałam informację, że nie mają kasy na zmianę karmy

] i zeszło n/t tego, że już kocura wrzuciła do pokoju i że ona się go boi. [nosz kuźwa dziwne :/ ] i że on agresywny w stosunku do niej, nie wie, co ma robić i że chyba to nie ta kotka, że nic nie mówiłam, że ona jest dzikawa [

], że takiej to oni nie chcą, bo nie takiej szukali. i się nie dogaduję im koty [przypominam, że od momentu adopcji minęły DWA dni!]
brak mi słów generalnie. przed chwilą powiedziałam tej pannie, że Kari mają mi przywieźć w pt.
podsumowała to "przykro mi, głupio wyszło"
współczuję Kari. i pewnie się uwsteczni z oswajaniem znowu
