Słuchajcie, mamy pewien problem. Dzisiaj drugi raz się zdarzyło, że Werter (bo tak został oficjalnie Kociszek przemianowany) nasikał na pościel. Za pierwszym razem to było łóżko mojego taty (mimo że przylega do łóżka mamy - to ojca stronę wybrał), dzisiaj łóżko mojego brata. Mama mówi, że to może być sygnał do kastracji... Ale on wcale nie znaczy w taki klasyczny sposób, nie unosi ogona, nie spryskuje moczem ścian. Z kuwety też wcale nie czuć kocurem. Z niekastrowanym Miniczkiem kochają się bardzo i żadnych zgrzytów między nimi nie ma. Z domu nie próbuje uciekać, nie miauczy po nocach, żadnego zainteresowania kocicami z podwórka (o ile jakieś nad odwiedzają) nie wykazuje i generalnie nic nas do kastracji nie popędza.
Moje pytanie jest więc takie:
czy to możliwe, że nasikanie na pościel jest jakąś formą znakowania terytorium? Albo zaznaczania dominacji nad właścicielami łóżek? A więc - czy kastracja powinna temu zaradzić?
Dodam tylko, że przy dwóch BARFujących kocurach, sikających jak wozy strażackie, kuweta nie zawsze jest sprzątana codziennie.

Co jakiś czas, jak rodzice nie dopilnują wymiany żwirku, kocury leją na dywanik przed kuwetą (oczywiście w moim pokoju, a jakże). To zdarzyło się już kilka razy, z pościelą już kiedyś raz, dzisiaj znów. O żadne choroby dróg moczowych ich nie podejrzewam, sikają pięknie i bezproblemowo.
A z fajniejszych rzeczy: od przeszło tygodnia zająca mam.

Takiego prawdziwego. Ludzie przynieśli do lecznicy po akcji koszeniu trawników, w okolicy wciąż trwały prace, więc nie mógł tam wrócić. No to zamieszkał u mnie. Na początku to był taki mały puchaty pluszaczek, ale po tygodniu diety złożonej z mleka (specjalna mieszanka, nie żadne krowie!) i świeżej zieleniny to już poważny zając się zrobił.

Póki pije mleko - czyli jeszcze tydzień czy dwa - będzie mieszkał ze mną w pokoju. Jak tylko bardziej się usamodzielni, przeprowadzi się do ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt pod Lublinem. Pozna tam inne zające, nauczy się życia w lesie, zdziczeje i wróci na wolność. Taki w każdym razie jest plan. Trzymanie kciuków mile widziane.

