Walentynki 2014.
Leże objuczona kotami, szukając sobie miejsca na własnym łóżku, do tego wcale standardowych rozmiarów 160x200, lewa ręka na kotach domagających się pieszczot, prawa nieudolnie próbuje przelać myśli ze znakami polskimi i interpunkcją. Przygaszony ekran, migrena zwaliła mnie z nóg,teraz na prochach mam chwilę żeby nadrobić lekturę na forum. Koty są świetnymi towarzyszami wszelkich "niedomagań", zawsze jakiś znajdzie w sobie tle empatii, żeby potowarzyszyć w leżeniu

Jednak mam jednego jedynego, takiego całkowicie mojego (i tu ogromne podziękowania dla Fundacji za oddanie go w moje najszczęśliwsze w tej chwili ręce, a w szczególności Asi, która go przywróciła do żywych) Marcepana, który robi ze mną dokładnie wszystko, nie odstępuje na krok, kiedy zaśnie i zniknę mu z oczu rozpaczliwie nawołuje i leci cały czas gadając coś po swojemu

Jest dla mnie na tyle ważny, że gdyby ktoś kazał mi wybrać tylko jednego kota, to wybór padłby na niego, mimo że nie jest on moim pierwszym rezydentem. Jest potwornie złośliwy, kłótliwy, buńczuczny, nie boi się nikogo ani niczego (oprócz głaskania w czasie suszenia włosów, wyskakuje w powietrze z czterech łap jakby go prąd poraził, może razi

ale chyba to nawet lubi bo siedzi dzielnie w łazience).
Przejrzałam ostatnio swój telefon i oprócz zdjęć konia i kotów, mam tylko kilka zdjęć informacyjnych, które zrobiłam żeby np zapisać nr telefonu) - tak..., wygląda na to, że jestem w związku z kotem!
Na szczęście doczytałam o Świętym Walentym i ten od miłości, to nie ten sam co od epileptyków i opętanych

Świętych Walentych było ponoć aż trzech.
Tym, którzy obchodzą święto i tym, którzy je mają na co dzień, miłego wieczoru
