Nie wiem na ile jest to ważne,ale wciąż pamiętam że babsztyl od której kotki pochodzą wcale nie był przejęty ich karmieniem.Pamiętam jak trafiły do mnie,to sie nawet z miejsc nie poruszały,nazywałam je porcelanowe figurki,kociego jedzenia w ogóle nie kojarzyły z jedzeniem,surowe miesko czerniało i wysychało nie tknięte,do rosołku nawet zadna nie podeszła.
Koty nawet jeśli bywają wybredne,to choc czasem do miski podchodza zeby sprawdzić co tam jest,one z poczatku w ogóle miski nie kojarzyły
ze sobą,jakby wcale nie wiedziały że stoją tam dla nich.
Nie wiem w czym one jadały i co,wiem tylko ze wszystkie trzy najlepiej czuły się po wypuszczeniu z pokoju w łazience
Przypomniałam sobie jeszcze,ten wet do którego sie wybieramy w poniedziałek zajmuje sie homeopatią
