Witam
Reprezentuję Koło ŁTOnZ w Głownie, które opiekuje się Przytuliskiem w Głownie.
Podkreślę specjalnie słowo OPIEKUJE, ponieważ zauważam, że powstało na forum ogromne przekłamanie dotyczące kociarni w Przytulisku w Głownie.
Większość z osób, które wypowiadają się w tym wątku, NIGDY u nas nie była, a 1 czy 2 osoby, które gościły u nas jeden raz, przez chwilkę, by np. zabrać kota, sprawiają nam dużą przykrość i szargają opinię, na co – uważamy – nie zasłużyliśmy sobie.
Oczywiście nie o nasze odczucia chodzi tutaj najbardziej, ale bardzo prosimy o rozwagę przy wygłaszaniu tak krzywdzących opinii.
Wątek o naszych kotach założyły na forum 2 nasze nowe wolontariuszki (nika28 i borówka16), które wystawiają ogłoszenia w Internecie – dziewczyny wykonują bardzo dobrą robotę, która przynosi już skutki i należą się im duże podziękowania.
Jednak są to nowe osoby, które współpracują z nami od ok. 1,5 mies. Jedna z nich jeszcze nie była w Przytulisku, dlatego być może nie potrafiły odpowiadać na niektóre pytania czy komentować pewnych opinii na bieżąco.
Ktoś zastanawiał się, „czy zarządzający przytuliskiem są bez wyobraźni, czy są głupi, czy są źli? A moze tylko są beztroscy?”
Nie są ani bez wyobraźni, ani głupi, ani źli, ani także beztroscy – i nie jest to tylko puste zaprzeczanie faktom, tylko bardzo szczera odpowiedź, zgodna z prawdą.
Przytulisko w Głownie jest Przytuliskiem miejskim, podlega pod MZK w Głownie.
To, że W OGÓLE powstało to wyłącznie determinacja członków Koła, którzy wywalczyli i dosłownie ubłagali, żeby takla placówka powstała. Jak żmudny był proces powstawania przytuliska wiemy tylko my i nie ma potrzeby o tym pisać. Kociarni miało nie być wcale, ponieważ „kot sobie zawsze jakoś poradzi na wolności” – taką usłyszeliśmy odpowiedź... Ale jest i sprawiła to tylko i wyłącznie nasza walka i świadomość, że istnieje ogromna potrzeba stworzenia azylu dla kociaków.
Izolatki nie ma – to prawda i jest to nasza ogromna bolączka od zawsze..., ale tu przeszkodą nie do pokonania są pieniądze. I JEDYNIE ONE są powodem pewnych braków.
Nie mamy żadnych sponsorów, pieniądze zdobywamy przeprowadzając różne akcje i zbiórki. Dotacja od miasta jest zdecydowanie za mała, żeby utrzymywać Przytulisko na takim poziomie na jakim byśmy sobie wymarzyli, a dokładniej nie wystarcza nawet na jedzenie na cały rok..., całą resztę zdobywamy my.
Członkowie Koła to osoby świadome, które oprócz ogromnych serc, maja także rozum – ktoś na forum w to powątpiewał...
Informujemy, że koty ratujemy, leczymy, tworzymy DT i szukamy domów stałych.
Jest to absolutnie oczywiste. Nie zawsze udaje się niestety koty wyleczyć, ponieważ brak niezbędnej izolatki to uniemożliwia. Są okresy, gdy koty zaczynają chorować zbiorowo, stajemy wtedy na głowie, separujemy je jak się tylko da, wysyłamy do DT, ale mamy niestety ograniczone możliwości...
Jesteśmy naprawdę ogromnie wdzięczni osobom z niniejszego forum za pomoc w postaci domów tymczasowych (+ opłacenie 2 testów i całe dalsze leczenie naszych kotów, które ostatnio zostały zabrane). Cieszyliśmy się bardzo, że udało nam się wreszcie wydać sporo kociaków, ale nie przypuszczaliśmy, że przyczynił się do tego ten mocno rozmijający się z prawdą opis naszego Przytuliska... (Nie wiedzieliśmy wcześniej o istnieniu tego wątku na forum miau, dlatego nie mogliśmy komentować na bieżąco). Oddając ostatnio koty w ręce osób, które zabrały je do DT, nie mielismy świadomości, że przyjeżdżając do nas, mają odczucie, że wyrywają kota nieomal z piekła.
Mimo wszystko najważniejsze jest jednak to, że ten koszmarny opis naszej pełnej oddania pracy, poskutkował wydaniem sporej ilości naszych podopiecznych. Mocno ostatnio opustoszała kociarnia jest dla nas dużą radością.W Przytulisku przebywa obecnie 12 kotów, z czego Szarusia jest już zarezerwowana.
Pomimo wielu niesprawiedliwych, bo nie popartych faktami ocen, szczerze dziękujemy wszystkim osobom z niniejszego forum za to, że okazali tak duże zainteresowanie, gdy usłyszeli, że coś może być nie tak. Podziwiamy waszą kocią pasję i poświęcenie i mamy nadzieję, że pomożecie jeszcze niejednemu kotu gdzieś w Polsce...
Nasze stowarzyszenie ciągle walczy różnymi sposobami o pieniądze i dary, przeprowadza zbiórki, by nasze zwierzaki miały wartościowe jedzenie, żeby suczki i kotki były sterylizowane; chcielibyśmy, żeby było więcej wolontariuszy, którzy wyprowadzaliby psy na spacery oraz poświęcali czas kociakom.
Mamy masę marzeń odnośnie polepszenia warunków w Przytulisku, bo jest nad czym pracować: nie mamy przecież izolatki, nie mamy też właściwie budynku socjalnego, a jedynie obskurny, rozlatujący się barak służący nocą za sypialnię dla kilkunastu psów. Brakuje nam też boksów dla psów.
Większe placówki mają sponsorów, zaplecze lekarskie na miejscu, zaplecze socjalne, minimum kilkunastu wolontariuszy, więc jest im łatwiej działać w takich warunkach, stać ich na drogie testy dla wszystkich podopiecznych. Chcielibyśmy funkcjonować w dużo lepszych warunkach, ale realia nie pozwalają rozłożyć skrzydeł...
Musimy zmagać się z problemami finansowymi, rozsądnie gospodarować istniejącymi środkami, pisać mnóstwo pism do urzędu np. odnośnie podstawowych napraw boksów, tłumaczyć jak potrzebne jest dobrze zorganizowane Przytulisko itp., itd.
P.S.
LILĘ osobiście przywoziłam do Przytuliska (nie zdążyła być wysterylizowana, ponieważ była u nas bardzo krótko),
PUCHATKĘ osobiście woziłam do weterynarza i obserwowałam jak z kościotrupka, jakim była, gdy do nas trafiła rodzi się piękna kotka... (moja ulubienica zresztą).
MARMURKA, po sterylizacji trafiła do mnie na DT i dziś odjechała do nowego domu...
BLAKI w ubiegłym tygodniu odjechała z Przytuliska wreszcie do nowego domu, była oczywiście po sterylizacji.
SAFI miała ciężką żółtaczkę i koszmarne powikłania, przez 9 dni biegałam z nią do wet. na kroplówki, w pewnym momencie usłyszałam nawet, że może być konieczność uśpienia jej..... W tej chwili siedzi na moim biurku, cała i zdrowa i próbuje strącić łapką ołówek...
Mogłabym wymieniać dalej, jednak ocenę pozostawiam już Państwu...
Kotki sterylizujemy – to oczywiste, wszystkie kocurki (było ich zaledwie kilka) były kastrowane. Dbamy o to i wciąż zbieramy fundusze na kolejne sterylizacje...
Weterynarza na miejscu nie ma (MZK na to nie stać), ale kiedy potrzeba – zawsze przyjeżdża albo my wozimy do niego naszych chorych podopiecznych.Do naszych podopiecznych podchodzimy w sposób indywidualny i z empatią, dlatego gdy któreś zwierzę potrzebuje naszej pomocy, uzyskuje ją.Osoby, które chcą przekonać się jak NAPRAWDĘ jest w Przytulisku w Głownie serdecznie do niego zapraszamy. Tych, którzy chcą pomóc nam w dowolnej formie zapraszamy do współpracy – jesteśmy bardzo otwarci...Koło Łódzkiego Towarzystwa
Opieki nad Zwierzętami w Głowniehttp://www.przytulisko.glowno.pl