Koty wyraźnie się nudziły pod moją nieobecność. Miałam co sprzątać. Do tego znalazłam kilka pawi. I nie wiem, który to. I nie wiem dlaczego, co mnie bardziej denerwuje. Na początek zapodałam wszystkim po dużej porcji odkłaczacza. Najbardziej podejrzany jest Ptyś...
Niepokoi mnie też ilość wody, którą koty wypiły przez półtorej doby. Zwłaszcza z naczynia, z którego korzystają tylko kocury. Zniknęło ok. 400 ml. Trochę dużo.
Futra wytęsknione. Chłopcy oczywiście wpakowali mi się do łóżka. Balbina za to zaczęła sypiać na krześle i jadać w kuchni. Już wie, gdzie się w kuchni można schować, gdyby ktoś biegł za szybko w jej kierunku.
Jak u kotów była moja Mama, to Ptyś schował się. Jak tylko zaczęła nakładać porcje na miseczki, to zobaczyła Ptysiną mordkę. Ptyś nie wytrzymał i jak tylko Mama odeszła na bezpieczną wg niego odległość, to poleciał do michy.
Czy ktoś może wyłączyć mój rozsądek? Jestem jedyną osobą, która ma wątpliwości, czy Ptyś powinien u mnie zostać na stałe. Nie miałam w planach pakowania się na stałe w drugiego kota, ale to chyba nieuniknione? Jak widzę, jak to małe się zadomowiło, jak mu dobrze i jak bardzo się boi, że to mogłoby zniknąć, to nie mam serca go wydawać.