Dziś w nocy wstawałam: dwa razy sprzatnąc zwirek z przewróconej kuwety w wc. niestety spłuczka troche cieknie i zwirek zwrylił sie przywierał do podłogi, musiałam obroćz zamiecenia podłogi za każdym razem jeszcze ja porżadnie umyć.
Dwa a moze trzy razy wstawałam, zeby ja zdjac z warczącego psa, raz zdejmowałam ja ze stolika pod telewizerem.
No coz będę chyba usprawiedliwiona jak sie przyznam, ze miałam miszanie uczucia i zastananwiałam się czy neurolog moze nie miał racji. raz nawet jej powiedzialam, ze nastepnym razem, mam nadzieje, ze pies (jesli to był pies?) bedzie skuteczniejszy.
chodzi niestrudzenie całymi godzinami, nikt by nie powiedział, ze dwa tygodnie temu ten kociak nie był w stanie utrzymac sie na tylnych łapakch a przednie podwijała sie pod siebie.
We srode konczymy zastrzyki, leser bedzie tylko dwa razy w tygodniu, oddałam dzis solux.
Dzis przeskoczyla przez psia miske. jakby ja zauwazyła. moze wraca widzenie?
tylko ciagle nie je samodzielnie. tylko to jedno jeszcze jej nie wychodzi, bo z kuwety korzysta juz sama.