taaaaak, jak Misia wzięliśmy spod śmietnika to oprócz pcheł, lekko obklejonego oczka i odwodnienia "nic" jej nie było.
ale po tygodniowej kuracji nawadniającej i antybiotykowej, dostała takiej zapaści a potem temp. że byliśmy przekonani że nam już na rękach schodzi...i dopiero się zaczęła walka. Wet powiedział ze france przycichły jak zywiciel umierał a ujawniły się jak miały na czym żerować.
Ale u Susie to raczej te france przyczaiły się w niej, bo jej organizm sam nie wytępił tego do końca kiedyś tam (moze nawet wcale nie zaraziła się kk od Brendy ale był to jej własny wirusik co tam w niej siedzi, a kk Brendy tylko osłabiło jej układ odp. ..podobno taki mutant moze zaczaić się np. w kręgosłupie)
no ale nie będziemy sobie tutaj snuć ponurych andrzejkowych wizji
czyścimy i zakraplamy wszystko jak trzeba, zrobiłam wczoraj jak prawdziwy kokainista 10 scieżek z Gosiarowego betaglukanu;
Zuźka nie chciała wciągać nosem to jej dałam w mokrej
dzisiaj do obrządków musiałam ją zabrać spod stołu a ta w płacz - Hasan nie wiedząc co się dzieje przybiegł na ratunek ,
dobrze że w podzięce z liścia od Zuzy za to nie dostał sierot
a nawiasem to Zuźka strasznie dzielnie znosi te zabiegi - trochę się wierci ale daje sobie wytłumaczyć, że ma być spokój
bo to dla jej dobra itd. - o taka mądra gadzinka!
