Akurat pasienie się to jest to co Alduś lubi najbardziej.
Po wizycie u cioci Jowity (gdzie niektorzy dostali takie dobre chrupki, jakich w domu nie mają - i trzeba było się najeść ile wlezie

) udało się Aldusiowi obsmyczyć michę surowej wołowinki.
Szwy zdjęte, blizna na brzuchu ładnie wygląda.
Teraz moje koty zamknięte, Aldo zwiedza chałupę. Widzi do czego służy kanapa, to i ładnie się uczy jak z niej korzystać.
A Trusia ostatniej nocy tak straszliwie skrzeczała w łazience, że otworzyłam drzwi, co by się zajęła ew. poznawaniem mojego stada i dała mi (i sąsiadom) trochę pospać. Rano okazało się, że i stado i Trusia żyją.
