Anito i Zbyszku, odnośnie klatki macie pw - trzymam kciuki, żeby się udało, żeby już tam nie rodziły niechcianych kociąt.
I dziękuję Wam bardzo, że wypatrzyliście to podworko, ze chcecie się niem zająć.
A teraz o kocie-bezogonku.
Jak zwykle zgadza się jedno - ma tylko kawałek ogona.
Od początku - to, że na jednym z podwórek przy Żeromskiego mieli łapać cjorego kociaka, pisałam. Potem okazało się, że nie kociak, tylko dorosły kot.
No i wczoraj złapali. Podjechałam po pracy, na pełnym gazie zabrałam coś czarne w kontenerze i pędem do lecznicy, zdążyć przed zamknięciem.
Lekarka bada, patrzy na mnie i pyta - co to? No, mówię, młody kot bez ogonka, chory. A ona - kotka karmiąca. Ja -

.
I dzwonię na podwórko, mówię, że to kotka, że karmi, że natychmiast mają szukać i łapać kociaki.
Niemożliwe, słyszę.
Jak niemożliwe, jestem u lekarza, lekarka bada, ma mleko (kotka).
No tak, bo sąsiadka jej dawała.
Ale ona ma mleko w cyckach, nie w żołądku - wyję w telefon, wetka patrzy dziwnie.
Za kilka minut dzwonią, są dwa kociaki.
Jadę.
Kociaki są w komórce, panie nie złapały.
Próbujemy szukać - widzę dwa, jeden czarny, drugi dymny? Ciemno, kociaki wieją. Przestawiamy graty w piwnicy, w jasnych ciuchach wpełzam pod jakieś stoły między stare szmaty i pajęczyny, w końcu widzę dwa kociaki - czarny i łaciaty.
Czarne złapałam, dziewczynka, drugie gdzieś się zaszyło, nie miało sensu szukać dalej. Pojechało do lecznicy do mamy.
Dziś panie mają łapać to jedno albo dwa. Mam nadzieję, że złapią, bo znów kończę pracę późno i będę bez siły.
Rezultat - kotka z kociakiem w lecznicy, na pierwszy rzut oka kotce oprócz strasznego świerzbowca (do przekrzywiania główki łysinek na uszkach) i braku ogonka nic nie dolega, kocię wyglądało zdrowo.
I chyba w lecznicy muszą zostać do szczepienia i uzyskania odporności - jeszcze popytam P.Dr, co radzą, i czy przetrzymają rodzinkę tak długo.
Na pewno nie mogę nieszczepionych wziąć do siebie...
Panie z Radogoszcza intensywnie leczą kolejną kocią rodzinkę - mama + trzy. Więc na te nie mają miejsca...
Leki, szczepienia, wizyty - brrr
I żebym nie zapomniała - Pan Pozytywny wysterylizował dwie kotki - jeszcze na końcówkę "naszych" talonów miejskich.