» Sob paź 16, 2010 23:30
Re: Szeryf, Kubus i inne. inwazja obcych - pomocy!
Od wczoraj Amisiowy kupal w wannie już jest normalny, taki jak tydzień temu a nie taki jak przez ostatni tydziń. Bączkowi też już nic nie wystaje. Mam nadzieję, że juz będzie ok. Wszystkie bardzo dzielnie przeszły całą kurację.
Milutek nauczył się wchodzić po kocich schodkach na platforme pod sufitem.
Wczoraj raz spadł. Dziś jak usłyszałam inne chrobotnie poszłam zobaczyć co się dzieje. Był na górze. Asekrowałam go przy zejściu. Potem jeszcze dwa razy wchodził. Aż się boję tej jego odwagi. No ale schodkow nie zdejmę, bo reszta byłaby bardzo nieszczęśliwa.
Sobie skopiuję z tymczasowych niekochanych
Chciałabym o czymś napisać, znaczy o kubusiowych oczach. Kubuś oczka ma piekne,tylko nie widzące:( Do tego wciąż nie udawało mi się wyleczyć jakiegoś dziwnego stanu oczu. Niby wszystko było ok ale wciąż wewnętrzne kąciki byly podrażnione, różowe i zbieralo sie coś czarego i takie samo cos gromadzilo sie w dziurkach nosa. Odmaczalam to i zmywałam. Stosowalam różne krople. Czasem nawet były leciutkie poprawy ale wszystko wracalo do stanu poprzedniego po zakończeniu kolejnej kuracji. Myślałam - on juz tak ma.
Ale kilka dni temu tak jakos z glupoty chyba postanowilam ponaświetlac Kubusia. Przypomnialam sobie opowiadanie pani od lampy bioptronowej. Opowiadała jak ta lampa pomogla oczom jej syna. Pomyślałam, że może spróbować.
Naświetlałam go kilka razy. Dziś przyjrzalam sie pychalowi i zobaczyłam, że czarne ślady są maluśkie, ot ledwo ciemne muśnięcie. Kąciki oczu nie sa zaczerwienione. Jakby szybciej i z większej odległości reaguje na ruch. Choc moze to moja wyobraźnia. Będę jeszcze naświetlać, zobaczymy.
Jutro będę naświetlać też Duskę. Ona tez właściwie od zawsze ma to swoje jedno oko załzawione. I tez różnych rzeczy próbowalismy i echo. Spróbuje. Pewnie symblepharonu to nie wyleczy ale moze przestanie jej łzawic to oko i przestanie wypadać sierść wokól.
Naświetlam jeszcze Szeryfa i Milutka. Z Szeryfem jest różnie z katarem a Miluś dzisiaj wszedł po kocich schodkach na kocią półkę pod sufitem:) (Milutek jest po urazie kręgosłupa i w czerwcu ubiegłego roku ciągnął bezwładny tył ciała.) Byłam tak przerażona, że przy schodzeniu go asekurowałam:) A wczoraj pięknie skoczył z drapaka. Ale to jeszcze za wcześnie chyba, żeby mówic o sukcesie. Choć z drugiej strony to, że chodzi to wielki sukces:)