





Przy okazji parę słow, co tam u niej słychać poza chorobami. Oto do Joli piwnicy wprowadziły się - kuny, albo tchórzofretki. Niestety zagryzły jednego kota, grugi uciekł, nie jadł, bał się. Joli udało się go złapać na klatkę-łapkę, zabrała na strych, ale kot odwodniony, a w klatce odmawiał jedzenia, najpierw robiła mu kroplówki w klatce, ale w końcu wypuściła. Dziś tego dzikiego kota cudem złapała i podała kolejną kroplówkę. Nie wiem, jak, bo na rynek chodzi o 2 kulach. Jola sama mówi, że to cud. Ona jest niesamowita
