A ja aż się boję pisać. Podobno nie je. Nie je i już. Dziewczyna podsuwa jej różne rzeczy.
Powiedziałam jeszcze o śmietanie, wędzonej rybie, pieczonym kurczaku, wątróbce drobiowej, walerianie.
No, chyba że coś chrupnie w nocy. Kazałam dać 20 ziarenek i policzyć, czy stan chrupków się zmienia.
Próbowała jej dawać z ręki ale się wycofuje, nie chce kontaktu.
Była w kuwecie kilka razy na siku.
Chowa się za fotelem, ale często przesiaduje na oknie. Nocą spaceruje i rozkłada się do spania na łóżku, a łóżko dziewczyna ma spore i miejsca jest dużo.
Strasznie jest wycofana. Nigdy bym się nie spodziewała, że tak zareaguje, bo to był Kontaktowy kot.
Każdy ma swój poziom stresu, nigdy nie wiadomo jak się zachowa w nowym domu, ile mu zajmie czasu żeby pozbyć się strachu.
Nie wiem co robić
Tak, wiem, że kot musi jeść. Jeden z maluszków, które wydałam Winner też tak reagował. Pękło w nim coś dopiero na 5 dzień.
Dostałam od pani doktorki takie tabsy, że chodzę jak zombi i więcej śpię niż żyję. Czuję się, jak na niezłym haju, ale podobno na początku to normalne. Nie wiem, czy mam jakieś ciśnienie, bo czasami czuję jakby mi serce umarnęło.
Kokos przygotowany do podróży, pan zdecydował się na niego z całym dobrostanem (kamień na zębach i mała przepuklina pępkowa od urodzenia). Jak on też wywinie taki numer i będzie tak przeżywał zmianę domu, jak Mikotka to chyba się zapadnę pod ziemię ze wstydu, bo tak go zachwalałam, że taki nakolankowy, przylepny itp. Czy Karol pojedzie okaże się jutro po wizycie.
Odebrałam trochę telefonów, ale ludziom założenie siatek sprawia tak niesamowitą trudność i przeszkodę nie do pokonania, że albo ja albo oni mówią do widzenia.