Jana pisze:Pleiades pisze:(...)
Przy okazji: czy tak się robi, że jak kotek wyjęty do zbadania namiętnie mruczy (chyba była kotka strasznie zestresowana), to można pod pyszczek podłożyć wacik ze spirytusem? Jasne, że się uspokoiła i przestała mruczeć, ale wydawało mi się to dosyć dziwne, zatykanie kota alkoholem....
Tak się robi, to nie jest nic dziwnego ani strasznego.
A z tym to mnie uspokoiłaś i dzięki za wyjaśnienia.
Beateczka: problem w tym, że nawet jak mam zaufanego weta, bo ten mój kórnicki jest całkiem w porządku, to jednak znalezienie kliniki, gdzie wykastruje 12-tygodniowe kocię jest dość trudne, bo większośc wetów, nawet poznańskich, robi taaakie wielkie oczy

Może dlatego wetka na Polance wywnioskowała, że zależy mi na jak najszybszym terminie, coby się kota "pozbyć". Pozostał jakiś niesmak, ale jako klient mam prawo wyboru kliniki i spróbuję jeszcze u dra Dąbrowskiego, jak mi dobre dusze na forum hodowlanym polecili.
Filo: o badaniu krwi teraz pierwsze słyszę, nie było o tym mowy, jak ja przyjechałam z kotem. Badanie ogólne owszem, było, podpisałam tylko zgodę na operację i to wszystko - góra 10 minut w gabinecie. Co do czasu wybudzania, to mnie uprzedzili, że może to dłużej potrwać, bo chcą kota obserwować dopóki nie dojdzie do siebie. O czekaniu na operacje do popołudnia nie byłam poinformowana. Natomiast po dwóch godzinach przyszłam do kliniki, bo i tak nie miałam co robić. Jestem dojezdna i nie wiem ile godzin można się szlajać w pojedynkę po Poznaniu. Myślałam, że może kotka już się wybudza. Jak kastrowałam moje osiedlowe dziczki, to czasami odbierałam kota po 45 minutach. Tymczasem po 2 h dowiedziałam się, że kota nikt nawet przez ten czas nie ruszył. To było dla mnie mega zdziwieniem. No cóż, nie wyszło, nie dogadałam się i na pewno tam już nie wrócę, ale ze wczesną kastracją jeszcze spróbuję u innego weta w Poznaniu.