Do Łodzi zawitała wiosna. Objawia się do na różne malownicze sposoby, a jednym z nich (akurat mało malowniczym, za to bardziej dźwięcznym) jest Weltschmerz Kociszka. Kocisz naturę ma refleksyjną i pełną melancholii, styl bycia pełen subtelnego wdzięku i zamyślone oblicze mistrza zen. Ostatnio jednak zaczął odczuwać dojmujący ból istnienia. Niby zdrów jest i pełen życia (na swoją Kociszową miarę), apetyt mu dopisuje, chętnie nawet kulkę z folii aluminiowej goni - ale markotny jakiś się zrobił, snuje się nieraz do domu, narzeka miaukliwie na bezsens kociej egzystencji. Na podwórko nie przybyły jeszcze gotowe do amorów panny kotki, ale on i bez tego zdaje się wiedzieć, co oznacza wiosna. A my, podli ludzie, nie chcemy go puścić za drzwi. Cierpi więc młody Kocisz jak Werter i w ten oto sposób nowego imienia się dorobił.
Dla formalności - opis dla celów poetyckich jest nieco wyolbrzymiony, a sprawa świeża, z weekendu zaledwie. Jeśli Kociszkowe samopoczucie nie ulegnie samoistnej poprawie, po prostu wykastrowany zostanie. Na razie jednak czuje się dobrze, je, bawi się z małym, a nie siusia po domu - nie widzę więc podstaw do pośpiechu. :>Tymczasem Elminster powoli przełamuje Klątwę Minikota. To znaczy - rośnie. Nie jest to może jakiś wielki zwierz, ale nóżki mu się wydłużyły i zyskał już bardziej kocie proporcje. Środek noska z czarnego robi się ceglasty. Z charakteru to jednak wciąż bezczelna hiena. Włazi wszędzie gdzie nie trzeba, pcha się do psich misek, śpi w koszyku jamników (biedna Grzanka, zbita z tropu, nie ma wtedy gdzie się położyć i jęczy żałośnie, wołając nas na pomoc), brzuszek ma wiecznie nienapełniony. Chwili na rękach nie usiedzi. Mruczy za to ładnie, jak mały traktorek, znacznie lepiej od Kociszka. Z Kociszkiem swoją droga są nierozłączni. Często widzę ich razem, jak śpią gdzieś na krześle czy fotelu, rozkosznie przytuleni. Kocisz obejmuje małego łapą i wylizuje mu mordkę, potem zamieniają się rolami. Słodcy są jak małe włochate cukierki.
Ostatnio kilka razy zdarzyło się, że Kocisz usiłował dostać się do zamkniętej szafki. Drapał ją łapką, usiłował podważyć drzwiczki, miauczał sfrustrowany, kiedy wszystkie jego wysiłki spełzły na niczym. Magnesik trzymał mocno. Kiedy mój tata pomógł mu trochę i uchylił szafkę, Kocisz od razu otworzył ją na oścież, a ze środka beztrosko Miniczek się wynurzył.

Bohater z tego Kociszka, nie?

