a później o maluszkach przypadkowo wyczytałam tutaj viewtopic.php?f=1&t=115369
jessi74 pisze:ossett pisze:W chwilę potem zaczęłam się domyślać, dlaczego ludzie tu przeważnie lubią te koty.
I przekonałam się jak inteligentnymi zwierzątkami są szczury (tępione ciągle przez barbarzyńskie i barbarzyńsko wystawiane trutki).
Jakaś sprytna szczurza rodzinka zamieszkała parę metrów od śmietnika super-marketu i co odważniejsze szczurze podrostki wyprawiają się po żywność w samo południe i na oczach ludzi. Dwaj mali tubylczy chłopcy z wyraźną sympatią obserwowali dwa szczurki w okienku piwnicznym, które chowały się na widok przechodzących ludzi obok śmietnika ludzi. " O! boją się!". Zresztą szczurki wyglądały bardzo sympatycznie.
Dwa okienka dalej mieszka kotka z kociętami; jej okienko (zakratowane) jest starannie osłonięte od zimna tekturą. Słyszałam o panu, który opiekuje się ta kotką, ale go jeszcze nie spotkałam. Jestem jednak pewna, że nie miałby nic przeciwko temu, żeby kotkę wysterylizować i zaopiekować się kociętami, o ile byłby pewny, że nie spotka jej krzywda. Z okienka wyglądały podrośnięte już dwa kociaki: urocza delikatna krówka i pyzaty czarnulek. Mamy nie zauważyła, ale nie chciałam za długo tam się kręcić, aby nie budzić podejrzeń grupy groźnie wyglądających młodzieńców.
Sceneria tego miejsca jest arcyciekawa.
Z jednej strony super-market (naprawdę brzydki i mało użyteczny, moim zdaniem), z drugiej kamienice, które, filmowane od strony byłych podwórek mogłyby służyć jako sceneria do filmów o XIX wiecznych dzielnicach nędzy. Do tej pory klatka schodowa kamienicy Queen wydawała mi się najgorsza w całej dzielnicy. Ale teraz, jak po raz pierwszy w życiu rzuciłam okiem na klatki schodowe tych kamienic, wydaje mi się prawie luksusowa.
Ale tam właśnie mieszka pan, który dokarmia koty i opiekuje się kotka z kociętami, tak jak umie i na tyle na ile go stać.
Na tych ulicach mieszkają bardzo różni ludzie, tacy którzy dobrze sobie radzą i ci całkowicie wykluczeni oraz szczury, koty, gołębie, wróble, wrony i jeże żyjące w pewnej symbiozie.
byłam dzisiaj z Beatą , ponieważ pan poprosił w lecznicy o pomoc w złapaniu maluszków, a pani dr zwórciła się do Beatki i do mnie, chodziło głównie o pożycvzenie klatki łapki
dwa maluszki czarne jak kominarze już złapane , bezpieczne u pana w domu, zostały jeszcze dwa i kocica - będzie wysterylizowanamiło że sa tacy ludzie jak ten pan - że los bezdomnych zwierzat nie jest im obojętny
![]()
a jak się potem okazało, to on i jego znajoma w ubiegłym roku odnaleźli naszego Kubusia Rudaska